03 - BÓG OJCIEC I STWÓRCA - FRANCESCO - WIRTUALNY CZASOPIS FRANCISZKAŃSKI

Przejdź do treści

03 - BÓG OJCIEC I STWÓRCA

BIBLIOTHECA FRANCESCANA > DUCHOWOŚĆ FRANCISZKAŃSKA



BÓG OJCIEC I STWÓRCA W DUCHOWOŚCI ŚW. FRANCISZKA Z ASYŻU


Bóg jest wszechmocnym Stwórcą, dobrym Ojcem, jest samym najwyższym Dobrem i Miłością - to jedna z fundamentalnych myśli teologicznych, prezentowanych przez tzw. franciszkańską szkołę duchowości, której twórcą jest św. Franciszek z Asyżu.

Prawda o Bogu jako o dobrym Ojcu i Stwórcy oraz o wszechogarniającej Miłości głęboko zakorzeniona jest w całym Piśmie św. jednak w szczególny, wyraźny, sposób podkreślana jest na kartach Nowego Testamentu, zwłaszcza Ewangelii. Niewątpliwie najwymowniejszym z wielu przykładów, jakie można by tu przytoczyć, jest przypowieść o synu marnotrawnym (Łk 15, 11-24). Przypowieść, która nie tylko sama niesie przesłanie o miłosiernym i kochającym Ojcu ale również, która przez wieki stała się inspiracją wielu komentarzy, homilii i konferencji. W czasach nam współczesnych piękny komentarz do  niej dał m. in. błogosławiony papież Jan Paweł II w Encyklice Dives in misericordia (nr 5-6) oraz w Adhortacji apostolskiej Reconciliatio et Paenitentia (nr 5-6).

W opinii wielu osób św. Franciszek z Asyżu na nowo odkrył tę prawdę dla świata średniowiecznego ale również i dla nas dzisiaj jest żywotnym świadectwem odkrycia i przeżycia tej prawdy w sposób prawdziwie ewangelicznie radykalny. A. Żynel słusznie zauważa, że powołanie Franciszka przybrało postać dosłownego przestrzegania Ewangelii w życiu jako żywej wiary w obecność Chrystusa w słowie objawionym oraz ukochaniu ludzi i świata jako obrazów doskonałości Stwórcy i dobroci Niebieskiego Ojca. Nowością nie był przedmiot, lecz przeżywanie go przez wiarę z takim autentyzmem osobistym, że Ewangelia i świat stały się ponownie pełne żywego Boga (A. Żynel, Słońce człowieczego rodu. Duchowa sylwetka św. Franciszka z Asyżu, Warszawa 1989, s. 141).

Biedaczyna z Asyżu, jak to niejednokrotnie jest podnoszone i przypominane, był człowiekiem prostym, co więcej: otwarcie się do tego przyznawał, nazywając siebie simplex et idiota, czyli: prosty i niewykształcony. Chociaż, na podstawie wnikliwych badań nad pozostawioną przez niego twórczością, jak również wczesnych przekazów biograficznych nie można odmówić mu pewnego wykształcenia, to jednak trzeba wyraźnie zaznaczyć, iż prezentowana przez niego myśl teologiczna charakteryzuje się bardziej stylem mistyka, który bardziej improwizuje pod natchnieniem łaski, aniżeli prowadzi jakieś systematyczne dociekania naukowo-teologiczne. Poza podstawowym przygotowaniem w zakresie czytania i pisania, co było potrzebne do  wykonywania zawodu kupca, do jakiego był przeznaczony wolą swego ojca, Pietro, młody Jan Bernardone, późniejszy Franciszek z Asyżu, posiadał także rozległą kulturę ówczesnych wędrownych trubadurów oraz ukształtowaną w oparciu o udział w liturgii i sakramentach, a także lekturę osobistą, zwłaszcza  Pisma św., wysoką kulturę religijną. Na podstawie pism Świętego jak i jego biografii można również wysnuć tezę o sporym i wyjątkowym wpływie matki Piki, w wychowaniu przyszłego świętego i założyciela wspólnoty braterskiej. Tomasz z Celano, jeden z pierwszych biografów, wspominając o brakach w wykształceniu Biedaczyny nie omieszkał jednak wyraźnie wskazać na głęboką biblijną, opartą na wierze i miłości, formację religijną Franciszka. Zanotował w Życiorysie drugim że:

Chociaż ten błogosławiony człowiek nie uprawiał żadnych studiów naukowych, to jednak uczył się od Boga tej mądrości, co w górze jest i oświecał blaskiem wiecznego światła, dlatego wcale niezgorzej rozumiał Pismo św. Jego czysty umysł, wolny od wszelakiego skażenia przenikał skrytości tajemnic. Tam, gdzie nie docierał za pomocą wiedzy szkolnej, dochodził przy pomocy kochającej miłości. Czasami czytał Pismo święte, a co raz zapadło mu w duszę, zapisywał niezmazalnie w sercu. Miał pamięć do ksiąg Pisma świętego, a to dlatego, że co raz usłyszał, przetrawiał z nabożną miłością. Mawiał, że tylko taki sposób czytania jest owocny, a nie kartkowanie tysięcy traktatów. (...) Twierdził, że łatwo przejdzie od poznania siebie do poznania Boga ten, kto badając Pismo święte, traktować je będzie pokornie, a nie zarozumiale. Często w rozmowie rozwikływał kwestie wątpliwe, a chociaż nie znał fachowego słownictwa, to jednak odznaczał się rozumem i mocą
(2C 102).

Teolodzy, zajmujący się myślą teologiczną Franciszka, sytuują ją w rejonie dominacji woluntaryzmu o wybitnie aktywnym i konkretnym charakterze, dodatkowo z wielką domieszką poetyckiej wrażliwości. Prymat woli i działania nad rozumem i spekulacją ma swój efekt z jednej strony w wielkiej prostocie, a nawet można zaryzykować stwierdzenie: swego rodzaju monotonii tematyki i słownictwa zawartego w pozostawionych przez Świętego pismach i świadectwach o nim, a z drugiej strony, w kryjącej się jednak w jego twórczości prawdziwej głębi, w nierzadko nowych i w pełni oryginalnych interpretacjach, ideach oraz ujęciach dogmatyczno-moralnych.

Oryginalności i wielkości myśli teologicznej św. Franciszka świadomi byli jemu współcześni. Zaświadczył o tym pewien brat z Zakonu Kaznodziejów, mąż uduchowiony i  doktor świętej teologii, który poprosił Biedaczynę o  wyjaśnienie jednego z urywków Pisma św. Jego opinię wygłoszoną po usłyszeniu Franciszkowej egzegezy znamy dzięki przekazowi Tomasza z  Celano, a brzmi ona następująco:

Bracia moi, teologia tego męża, wsparta na czystości i  kontemplacji, jest jak szybujący orzeł, a nasza nauka pełza na brzuchu po ziemi (Tamże, 103).

Ten sam biograf przytacza również drugą, o podobnym charakterze, wypowiedź pewnego kardynała w Rzymie, który po usłyszeniu z ust Franciszka wyjaśnienia dotyczącego pewnego zawiłego problemu w Piśmie św., rzekł:

Chętnie przyjmę twoje rozumienie, ponieważ wiem, że pochodzi ono od samego Boga (Tamże, 104).

Nie sposób tu jednak nie wspomnieć również o wielkiej inspirującej sile oddziaływania Franciszkowej myśli teologicznej, jego teologicznych intuicji, czy wręcz profetycznych wizji, nie tylko na jemu współczesnych teologów i nie tylko na ówczesnych jego duchowych synów tej miary co Doctor Seraphicus Bonawentura z Bagnoregio czy Doctor Subtilis Jan Duns Szkot, ale aż po dziś dzień. Wspomnieć tu należy Maksymiliana M. Kolbego, Agostino Gemellego, Gabriela Allegrę i in. Za jednego ze współczesnych jego spadkobierców, można niewątpliwie uznać także Josepha Ratzingera, czyli papieża Benedykt XVI, który w swoich teologicznych uniwersyteckich dociekaniach w sposób wyraźny pielęgnował myśl Doktora Serafickiego.

Rozczytany w Piśmie św., uformowany przez udział w liturgii oraz osobiste, głębokie, mistyczne zjednoczenie z Bogiem Franciszek postrzegał cały świat jako znak Bożej obecności, niemalże jako quasi-sakrament. Owa
co prawda wyraźnie przez Biedaczynę nie nazwana lecz głęboko przeżywana i poetycko zaświadczona - sakramentalność Bożej obecności w świecie osadzona jest właśnie na przekazie biblijnym. Biblia opisując obecność Boga w naturalnym środowisku czyni to w różny, ale zawsze w bardzo konkretny sposób. Dla przykładu w Księdze Rodzaju czytamy:

Gdy zaś mężczyzna i jego żona usłyszeli kroki Pana Boga przechadzającego się po ogrodzie, w porze kiedy był powiew wiatru, skryli się przed Panem Bogiem wśród drzew ogrodu (Rdz 3, 8);

W Księdze Wyjścia:

Pan szedł przed nimi podczas dnia, jako słup obłoku, by ich prowadzić drogą, podczas nocy zaś jako słup ognia, aby im świecić, żeby mogli iść we dnie i w nocy (Wj 13, 21);

Lub też w Księdze Psalmów:

Przemawiał do nich w słupie obłoku: słyszeli Jego zlecenia i przykazania, które im nadał (Ps 99, 7).

Cytaty moglibyśmy mnożyć. Świadczą one bez wątpienia o tym, iż Bóg w swojej opatrzności chce dać się poznać poprzez konkretną, można by rzec wręcz namacalną, a nie tylko symboliczną obecność. Jest to niewątpliwie obecność znaku widzialnego kierującego ku rzeczywistości nadprzyrodzonej. Wraz z Nowym Przymierzem i Osobą Jezusa, przez tajemnicę Wcielenia biorącą udział w ludzkiej naturze a więc i naturze stworzenia, Boża obecność nabiera jeszcze bardziej realnego i cielesnego wymiaru, nie przestając wszakże być dla uczniów znakiem tego co niewidzialne. Franciszek swoją ukierunkowaną przez miłość intuicją doskonale odczytuje te znaki.

W wyjątkowy, biblijny, mistyczny i sakramentalny sposób Bóg udziela się Franciszkowi, ale czyni to również za pośrednictwem swoje stworzenia. Na tej drodze również objawia mu
a Biedaczyna doskonale to odkrywa i interpretuje swoją miłość, dobroć, piękno i mądrość. Rozmodlony Franciszek intuicyjnie przeczuwał i głosił to, co kilka wieków później zostało zapisane w Katechizmie Kościoła Katolickiego:

Różnorodne doskonałości stworzeń (ich prawda, dobro, piękno) odzwierciedlają więc nieskończoną doskonałość Boga. Dlatego też możemy Go określać na podstawie doskonałości Jego stworzeń, <bo z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo ich Stwórcę> (Mdr 13, 5)
(KKK 41).

Dodajmy więc, po raz kolejny, relację Tomasz z Celano umieszczoną w jego Życiorysie drugim:

Będąc szczęsnym pielgrzymem, co spieszy się opuścić świat jako padół wygnania, niemało pomagał sobie [Franciszek] tym, co jest na świecie. Mianowicie w stosunku do książąt ciemności używał go jako pole do walki, w stosunku zaś do Boga jako jak najbardziej przejrzyste zwierciadło dobroci. W każdym tworze podziwiał Mistrza, a wszystkie zdarzenia odnosił do Sprawcy. Cieszył się wszystkimi dziełami Pańskimi, a w przyjemnych widokach dostrzegał ożywiającą zasadę i przyczynę. W pięknych rzeczach poznawał Najpiękniejszego; bowiem wszystko co dobre, wołało do niego: <Ten, który nas uczynił, jest najlepszy>. Po śladach wyciśniętych w rzeczach wszędzie szedł za ukochanym, ze wszystkiego robił sobie drabinę, prowadzącą do Tronu (2C 165).

Uważny czytelnik dzieł brata Tomasz z Celano z łatwością jednak zauważy pewien dysonans, pewien, na pozór jednak tylko, brak spójności w relacji o stosunku Świętego do środowiska naturalnego. Jakże bowiem kontrastująco brzmi wyżej przytoczona wypowiedź zestawiona z inną relacją tego samego autora, sięgającą początków nawrócenia Franciszka i czasów jego pierwszej poważnej choroby, będącej następstwem rocznego pobytu w więzieniu w Perugii. Zanotował Celańczyk, że młody Franciszek wyszedł z domu, spojrzał na piękną dolinę umbryjską i

piękno pól, rozkoszny czar winnic i wszystko co raduje oczy, zupełnie go nie ucieszyło. Przeto dziwił się nagłej swej zmianie i doszedł do wniosku, że głupi są amatorzy tych rzeczy
(1C 3).

Te różnice w postawie Franciszka niezmiernie trudno wytłumaczyć jeśli pozostaniemy na płaszczyźnie naturalistycznej jedynie interpretacji postępowania Biedaczyny. Wszystko to jednak znajdzie swoje logiczne uporządkowanie jeśli odczytamy obie te relacje w kluczu drogi stopniowego rozpoznawania Boga i Jego dobroci, zapoczątkowanej dopiero w momencie trudnych doświadczeń egzystencjalnych, a później konsekwentnie kontynuowanej poprzez wspomnianą już tu kilkakrotnie pogłębianą nieustannie formację modlitewnej, liturgicznej i biblijnej. To ta droga, stopniowo, coraz bardziej wyzwala w przyszłym Świętym radość ze stworzenia, radość, która swoją kulminację zdaje się mieć w momencie wyśpiewania wspaniałego hymnu Pochwała stworzeń czyli Pieśni brata słońce. Bóg i Jego dobroć, Bóg i Jego miłość są pryzmatem, który zmienia optykę nawracającego się Biedaczyny. Kolejny raz przywołajmy słowa Tomasza z Celano. Mówi on o doświadczeniu Franciszkowego przeżywania Boga w stworzeniach w następujący sposób:

Któż bowiem mógłby wyrazić jego największy afekt, jakim kierował się we wszystkim, co należy do Boga? Któż potrafiłby wypowiedzieć słodycz, jakiej zażywał, kiedy kontemplował w stworzeniach mądrość Stworzyciela, Jego moc i dobroć? Zaprawdę, bardzo często z tego rozważania czerpał dziwną i niewysłowioną radość (1C 80).

Stworzenia były dla Franciszka jakby świątynią mieszkającego w nich Boga
pisze A. Żynel (s. 115) który obdarzył je istnieniem i życiem. O. Schmucki określając ten stosunek, mówi, że rzeczy świata widzialnego ofiarowują Franciszkowi niezwykle intensywne przeżywanie Boga (O. Schmucki, Św. Franciszka z Asyżu mistyczna wizja świata i stworzeń oraz jej szczególna rola w warunkach dzisiejszego życia, w: „Ateneum Kapłańskie” 408/1977, s. 45). Jest to przeżycie mistyczno-doświadczalnego związku Stwórcy ze stworzeniem, przeżycie wszechobecności Boga działającego we wszystkim. Trzeba jednak wyraźnie zaznaczyć i przyglądając się tej szczególnej idei przeżywanej żywo i z konsekwencjami przez Biedaczynę, że mamy do czynienia z doświadczeniem i działaniem właśnie mistyka, nie zaś filozofa bądź też teologa-dogmatyka. Jest to ważne, aby nie popaść w błąd panteistycznej wizji świata, i aby tej wizji nie przypisywać Franciszkowi. On zawsze mimo głęboko poetyckiego i mistycznego charakteru swoich doświadczeń, zawsze ostro i wyraźnie odróżniał byty stworzone od Stwórcy, człowieka od Boga i świata oraz poszczególne rzeczy w świecie od siebie. Wyśpiewując Pochwałę stworzeń, chociaż nawet czynił to w sposób niezwykle oryginalny jak na katolickie spojrzenie swoich czasów, to wyraźnie stawiał granicę pomiędzy Stwórcą i stworzeniem.

Przytoczmy może w tym miejscu fragment Listu Międzynarodowego Stowarzyszenia „Planning Environmental and Ecological Institute for Quality of Life” do Stolicy Apostolskiej, zawierającego prośbę o ogłoszenie św. Franciszka Patronem studiów oraz naukowców zajmujących się ekologią i etologią. Sygnatariusze Listu wyrażają tu opinię, iż:

Zupełnie słusznie nikt nie może odmówić Świętemu Franciszkowi tytułu <pierwszego ekologa> w wymiarze nie tyle naukowym w sensie nowoczesnym, ile raczej w wymiarze <świadomości ekologicznej>, która umie widzieć nienaruszalną niezależność pomiędzy królestwami przyrody, co do celów specyficznych, jakie każdemu z nich zostały wyznaczone, ale równocześnie potrafi widzieć substancjalną jedność i  współzależność wszystkich rzeczywistości stworzonych we wspólnym powołaniu doczesnym, nadprzyrodzonym i wiecznym
(Zob. w: Z. Świerczek, Ekologia - Kościół i św. Franciszek, Kraków 1990, s. 174).

Dla Franciszka obecność Boga w wynika z aktu kreacyjnego Boga i mimo swej realności nie ma charakteru materialnego, lecz duchowy. Nie może być inaczej skoro Bóg jest Duchem. W jednym z Napomnień znajdujemy następujące słowa:

(...) Duchem jest Bóg i Boga nikt nigdy nie widział. Dlatego tylko w duchu można Go oglądać, bo duch jest tym, który ożywia; ciało na nic się nie przyda (Np 1, 5-6).

Dodać też należy, iż Franciszek wyraźnie dostrzegał trynitarny charakter aktu stwórczego Boga, określając jednocześnie rolę każdej z trzech Osób Boskich w stwarzaniu:

Wszechmogący, najświętszy i najwyższy Boże, Ojcze Święty i sprawiedliwy Panie, królu nieba i ziemi, dzięki Ci składamy z Ciebie samego, że Twoją świętą wolą i przez jedynego Syna Twego stworzyłeś z Duchem Świętym wszystkie byty duchowe i cielesne
(1Reg 23,1).

A. Boni wyraża opinię, że miłość Franciszka do Boga wyjaśnia się w miłosnym przyjęciu ojcostwa Boga Ojca, braterstwa Boga Syna i jedności Boga Ducha Świętego; odpowiada on na miłość Boga Trójjedynego pieśnią miłości, która staje się głosem i interpretacją całego stworzenia (Zob. A. Boni, Fraternitá, fratello, sorella, compagno, ricreazione, w: Dizionario Francescano. Spiritualitá, red. E. Caroli [i in.], Padova 1983, kol. 616).

Jako Stwórca, Bóg występuje więc wobec swoich stworzeń przede wszystkim jako Ojciec. Franciszek modli się rozważając Modlitwę Pańską:

O, Najświętszy Ojcze nasz: Stwórco, Odkupicielu, Pocieszycielu i Zbawicielu nasz (On 1).

T. Matura powołując się na konkordancję J.-F. Godeta podaje, iż w krytycznym wydania Opuscula Sancti Patris Francisci Assisiensis K. (Grottaferrata-Roma 1978) możemy znaleźć aż 92 razy słowo pater-ojciec, z czego tylko trzykrotnie w znaczeniu pater mundus-ojciec ziemski, pozostałe natomiast dotyczą Osoby Boga (Zob. T. Matura, Dieu le Pére trés saint. Contemplé par François d'Assise, Paris 1990, s. 13). Wyraźnie też wskazuje Autor na źródło tej obfitości podając, iż z tej ogólnej liczby 92 wypowiedzi, aż 36 stanowią cytaty ze Starego bądź Nowego Testamentu (Zob. tamże). Kolejny więc raz daje znać o sobie formacja biblijna Świętego.

Ona też podpowiada Biedaczynie, że wszystkie stworzenia, razem z człowiekiem, stanowią Bożą rodzinę, są wobec siebie braćmi i siostrami. Bóg, właśnie jako Stwórca, jest prawdziwie
choć oczywiście z zachowaniem zasady analogii teologicznej - Ojcem. Używając tu jednak słowa ojciec, bynajmniej nie można zamykać relacji Bóg-stworzenie jedynie do jego męskiego aspektu. Bóg, jako byt na wskroś duchowy, jest ponad płciowością swojego stworzenia i wobec niego jest zarówno prawdziwie Ojcem jak również i prawdziwie Matką. Oczywiście i tu, koniecznie, należy użyć reguły analogii teologicznej. Katechizm Kościoła Katolickiego ujmuje to w następujący sposób:

Określając Boga imieniem <Ojciec>, język wiary wskazuje przede wszystkim na dwa aspekty: że Bóg jest pierwszym początkiem wszystkiego i transcendentnym autorytetem oraz, że równocześnie jest dobrocią miłującą troską obejmującą wszystkie swoje dzieci. Ta ojcowska tkliwość Boga może być wyrażona w obrazie macierzyństwa, który jeszcze bardziej uwypukla immanencję Boga, czyli bliskość między Bogiem i stworzeniem. Język wiary czerpie więc z ludzkiego doświadczenia rodziców, którzy w pewien sposób są dla człowieka pierwszymi przedstawicielami Boga. Jednak doświadczenie to mówi także, że rodzice ziemscy są omylni i że mogą zdeformować oblicze ojcostwa i macierzyństwa. Należy więc przypomnieć, że Bóg przekracza ludzkie rozróżnienie płci. Nie jest ani mężczyzną, ani kobietą, jest Bogiem. Przekracza także ludzkie ojcostwo i macierzyństwo, chociaż jest ich początkiem i miarą: nikt nie jest ojcem tak jak Bóg. (KKK 239).

Określenie Ojciec, mimo iż, tak jak każdy ludzki obraz i pojęcie w odniesieniu do Boga, ograniczone, należy do historycznego rdzenia Objawienia Bożego. Rozumiane w swoim biblijnym sensie, jest równie istotne, co niezastąpione, jako sposób, w jaki historyczny Jezus zwracał się do Boga. Można go więc uzupełnić licznymi metaforami, nie wyłączając żeńskich, ale publiczny kult Kościoła, działającego według zasady: lex orandi - lex credendi, nie może zrezygnować z tego obrazu, bez zniekształcenia sedna Bożego Objawienia.

Franciszek jako pierwszy i w sposób najbardziej otwarty oraz bardzo konsekwentny przeżył tę prawdę, traktując wszystkie bez wyjątku stworzenia z należnym im szacunkiem, czego wyraz dał nie tylko przez fakt kompozycji pięknej i oryginalnej w swoim głęboko teologicznym i kosmicznym wymiarze, Pochwale stworzeń czyli pieśni brata słońce, ale przede wszystkim w swoim sposobie traktowania wszystkich bez wyjątku elementów otaczającego go świata.

Przyglądając się relacji Bożego ojcostwa i Franciszkowemu jej przeżywaniu, odnajdujemy w niej konsekwencje pewnej, kolejnej analogii: rodziny stworzeń do rodziny ludzkiej, rodziny osób. Bóg jest Ojcem rodziny w wymiarze kosmicznym, jednak w relacji tej zachodzi tylko stosunek tworzenia (Bóg jest Stwórcą), a nie jak ma to miejsce w przypadku rodziny ludzkiej - stosunek rodzenia. Franciszek wie o tym i daje temu świadectwo w swoich pismach, podkreślając, że człowiek został stworzony i na podobieństwo Boże, jako obraz Boga. Dla przykładu, w swojej Regule niezatwierdzonej Biedaczyna używa następujących słów:

Wszechmogący, najświętszy i najwyższy Boże, (...) dzięki Ci składamy, [że] (...) nas uczyniłeś na obraz i podobieństwo Twoje i umieściłeś w raju
(1Reg 23, 1).

Innym przykładem może być fragment z Napomnień Świętego:

Człowieku, zastanów się, do jak wysokiej godności podniósł cię Pan Bóg, bo stworzył cię i ukształtował według ciała na obraz umiłowanego Syna swego i na podobieństwo według ducha
(Np. 5, 1).

C. Savini, jeden z pomysłodawców, główny promotor i zarazem główny koordynator akcji na rzecz uznania św. Franciszka z Asyżu Patronem studiów oraz naukowców zajmujących się ekologią i etologią, poznając życie i twórczość Biedaczyny również zauważył i dał świadectwo jego wyjątkowej, jak na ten czas, świadomości uprzywilejowanego miejsca a jednocześnie i szczególnego powołania człowieka pośród i wobec wszystkich stworzeń. Pisze: Mając świadomość tego, że jest istotą uprzywilejowaną, obdarzoną inteligencją, wolnością i umiejętnością twórczego myślenia, realizował swoją rolę jako pośrednik między wszystkimi bytami a ich Stwórcą. Stając się bratem dla innych stworzeń, Franciszek był zarazem w pewien sposób tłumaczem i rodzaju kapłanem w relacji między Stworzeniem a jego Autorem (C. Savini, Ósmy dzień stworzenia - z albo przeciw niemu, (tłum. M. Sternal), w: „Biuletyn REFA” 5/1993, s. 41).

Wszystkich członków tej powszechnej rodziny stworzeń należy kochać, jednak nie w tym samym stopniu co Boga. Należy też powiedzieć, że w większym stopniu Franciszek przeżywał braterstwo z ludźmi aniżeli z innym stworzeniami. Tomasz z Celano wyraźnie zanotował w to swoim Życiorysie drugim:

Jeżeli miłość uczyniła go bratem dla wszystkich stworzeń, to nic dziwnego, że miłość Chrystusowa czyniła go bardziej bratem ludzi, naznaczonych obrazem Stworzyciela
(2C 172).

B. J. Przewoźny stwierdza, jakby uzupełniając tę myśl, że według ducha św. Franciszka stworzenia mają wspólne z rodzajem ludzkim korzenie (źródło), a  ponadto tego samego Ojca; dzielą z rodzajem ludzkim dar istnienia i przeznaczenia; są również symbolami i  obrazami Chrystusa, dlatego są naszymi braćmi i siostrami, (...) są podarunkami Boga, oraz znakami Jego opatrznościowej i pojednawczej miłości; należą do samego Boga, Bogu są miłe i w Jego imieniu Matka Ziemia nas karmi (B. J. Przewoźny, Elements of a catholic doctrine of humankinds relation to the environment, w: „Studi Francescani”, 1-2/1981, s. 252).

Obok powszechnego braterstwa naturalną konsekwencją Bożego Ojcostwa w życiu Franciszka była postawa ubóstwa, której jednym z wielu różnych motywów było bezgraniczne zaufanie Bożej Opatrzności. Posiadanie bowiem jakiejkolwiek rzeczy na własność albo jakiegokolwiek zabezpieczenie na przyszłość byłoby brakiem zaufania wobec ojcowskiej dobroci Boga. Warto przy tym zauważyć, iż dla Biedaczyny dobroć i miłość Boga wyrażająca się w Jego opatrzności bardziej promieniowała niż Boża potęga. Nic więc dziwnego, że rozpoznając Stwórcę właśnie od tej strony, w jego życiu ad forum externum, w zewnętrznych przejawach jego pobożności, w życiu apostolskim, nigdy nie brakowało chociażby okruchów radości i ufności, miłości i zrozumienia, a w jego życiu ad forum internum, w życiu ascetycznym i kontemplacyjnym, również dominowały te same i mimo czasami przychodzącego poczucia wielkiej grzeszności i niedoskonałości, jego sercem panowało poczucie wielkiego szczęścia i wdzięczności, że przez podejmowaną surową pokutę, poprzez służbę, może zwracać Dobremu Ojcu otrzymane od niego dary.

Bóg i Jego miłość w specyficzny sposób objawiająca się w rzeczach stworzonych, przenikała Franciszkową egzystencję, tak dalece, że całe jego jestestwo, przez ciągle pogłębianą i troskliwie pielęgnowaną miłość, skierowane było nieustannie ku Bogu Ojcu. Franciszek był świadom tego, iż życie wypełnione Bogiem stanowczo przyczynia się do skutecznego dążenia ku rzeczom nadprzyrodzonym, a więc m.in. do Boga, jako Ojca i Stwórcy, chociaż nie zawsze musi to być w wyraźnej i świadomej formie. Dlatego też oddawanie Bogu chwały, wynagradzanie za zaniedbania i grzechy całym swym życiem, włączając w to również wszystkie stworzenia, jest najważniejszą sprawą jaka leży Franciszkowi na sercu.  

Obok Pochwały stworzeń szczególnym wyrazem Franciszkowej czci składanej Bożej ojcowskiej miłości jest wielki szacunek jakim otaczał Modlitwę Pańską. Polecał nieustannie ją odmawiać wszystkim wiernym, a na braci niekleryków nałożył obowiązek odmawiania pewnej liczby modlitwy Ojcze nasz jako szczególny rodzaj Officium. Sam czyni ją przedmiotem swoich rozmyślań, a w Wykładzie modlitwy „Ojcze nasz” uczy kontemplacji Bożego Ojcostwa innych. Wzywa swoich naśladowców:

Wychwalajmy Go, i módlmy się w dzień i w nocy mówiąc: Ojcze nasz, który jesteś w niebie, bo zawsze powinniśmy się modlić i nie ustawać (2LW 21).

Franciszek z tytułem Stwórcy utożsamiał również tytuł: Król nieba i ziemi. W Regule niezatwierdzonej czytamy następujące słowa:

Wszechmogący, najświętszy i najwyższy Boże, Ojcze Święty i sprawiedliwy, Panie, królu nieba i ziemi, dzięki Ci składamy z powodu Ciebie samego, że Twoją świętą wolą i przez jedynego Syna Twego stworzyłeś z Duchem Świętym wszystkie byty duchowe i cielesne, a nas uczyniłeś na obraz i podobieństwo Twoje i umieściłeś w raju (1Reg 23, 1).

Spotykamy ten tytuł również w jednym ze skomponowanych przez Biedaczynę psalmów, gdzie Franciszek modli się:

Mój Ojcze Święty, Królu nieba i ziemi, nie odstępuj ode mnie, bo zagraża ucisk i nie ma nikogo, kto by udzielił pomocy
(Of 1, 5)

Najpiękniejszą jednak myśl teologiczną Świętego zawierają jego pouczenia z dwudziestego trzeciego rozdziału Reguły niezatwierdzonej, w których Biedaczyna zachęca do miłowania Boga, uzasadniając jednocześnie konieczność takiego postępowania. Jest to nieco dłuższy fragment, pełen prostych ale konkretnych sformułowań i litanijnych wręcz powtórzeń, tak bardzo typowych dla Franciszka, a jednocześnie przecież tak bardzo pełnych ekspresji, emocji i wielkiego pragnienia, aby i innym zaszczepić ten sam sposób tęsknoty za Bogiem Stwórcą oraz codziennego życia z Nim, poznawania go i zaprzyjaźniania się z Nim nieustannie na nowo. Słowa niżej cytowane obrazują to w sposób niemalże doskonały:

Z całego serca, z całej duszy, z całego umysłu, z całej siły, i mocy, z całego umysłu, ze wszystkich sił, całym wysiłkiem, całym uczuciem, całym wnętrzem, wszystkimi pragnieniami i całą wolą kochajmy wszyscy Pana Boga, który dał i daje nam wszystkim całe ciało, całą duszę i całe życie, który nas stworzył, odkupił i zbawił nas tylko ze swego miłosierdzia, który nam nieszczęsnym i nędznym, zepsutym i cuchnącym, niewdzięcznym i złym wyświadczył i wyświadcza wszelkie dobro. Nie miejmy więc innych tęsknot, innych pragnień, innych przyjemności i radości oprócz Stwórcy i Odkupiciela, i Zbawiciela naszego, jedynego prawdziwego Boga, który jest pełnią dobra, wszelkim dobrem, całym dobrem, prawdziwym i najwyższym dobrem, który sam jeden jest dobry, litościwy, łagodny, miły i słodki, który sam jeden jest święty, sprawiedliwy, prawdziwy, wzniosły i prawy, który sam jeden jest życzliwy, bez winy, czysty, od którego i przez którego, i w którym jest wszelkie przebaczenie, wszelka łaska, wszelka chwała dla wszystkich pokutników i dla wszystkich błogosławionych, współweselących się w niebie. Niech więc nam nic nie przeszkadza, nic nie oddziela i niepokoi; wszędzie na każdym miejscu, o każdej godzinie, i o każdej porze, codziennie i nieustannie wierzmy wszyscy szczerze i pokornie, nośmy w sercu i kochajmy, czcijmy, uwielbiajmy, służmy, chwalmy i błogosławmy, wychwalajmy i wywyższajmy, wysławiajmy i dzięki składajmy najwyższemu i najwznioślejszemu Bogu wiecznemu, Trójcy i Jedności, Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu, Stwórcy wszystkich rzeczy i Zbawicielowi wszystkich w niego wierzących, ufających i miłujących Go, Temu, który nie ma początku i końca, który jest niezmienny, niewidzialny, nieomylny, niewysłowiony, niepojęty, niezgłębiony, błogosławiony, chwalebny, przesławny, wywyższony, wzniosły, najwyższy, słodki, godny miłości, ukochany i cały pożądany ponad wszystko na wieki, Amen.
(1Reg 23, 8-11)


PYTANIA KONTROLNE

1. Co miało wpływ na uformowanie się Franciszkowego obrazu Boga jako Stwórcy i Ojca ?
2. Co to znaczy że ojcostwo Boże nie ma charakteru panteistycznego?
3. Wymień i omów dwa podstawowe aspekty stwórczej relacji Boga do człowieka?
4. Jak w życiu Franciszka zaowocowało przyjęcie Boga jako Stwórcy i Ojca?


Wróć do spisu treści