NAPOMNIENIA ŚW. FRANCISZKA Z ASYŻU - NAPOMNIENIE I - CZĘŚĆ I - FRANCESCO - WIRTUALNY CZASOPIS FRANCISZKAŃSKI

Przejdź do treści

NAPOMNIENIA ŚW. FRANCISZKA Z ASYŻU - NAPOMNIENIE I - CZĘŚĆ I

BIBLIOTHECA FRANCESCANA > NAPOMNIENIA ŚW. FRANCISZKA



NAPOMNIENIE PIERWSZE
O CIELE CHRYSTUSA
CZĘŚĆ PIERWSZA


Pierwsze Napomnienie Ojca naszego świętego Franciszka z Asyżu jest przede wszystkim, podyktowanym przez głęboką wiarę, odrzuceniem niewiary współczesnych Franciszkowi Katarów. Biedaczyna pragnie uchronić swoich braci od niechcianego choćby tylko mimowolnego wpływu herezji. Ponadto, poza swoim znaczeniem historycznym, ma ono również głęboki, ponad czasowy, nie podlegający przedawnieniu sens, i dlatego specjalnie zostało usytułowane na samym początku świętych napomnień czcigodnego ojca naszego świętego Franciszka do wszystkich braci.

Jest tu oczywiście mowa o misterium Chrystusa, jego osoby i jego zbawczego dzieła, ponad wszystko zaś o jego wyniszczeniu i ubóstwie, które to tajemnice mają w życiu franciszkańskim znaczenie fundamentalne, i które winniśmy przyjąć i odpowiedzieć na nie żywą wiarą.

Ponieważ jest to najdłuższe ze wszystkich napomnień chcielibyśmy podzielić je i rozważyć w trzech częściach: część pierwsza obejmująca wiersze 1-7, część druga wiersze 8-13 i trzecia część, obejmująca wiersze 14-22.

Pamiętajmy jednak: Franciszek nie prowadzi tu jakiego ś logicznego wywodu ale jakby jednym rzutem oka obejmuje pełnię Misterium i pragnie zaaplikować ją do naszego życia. Z tego względu jakkolwiek zauważalne są rozmaite powtórzenia, to jednak służą one wyjaśnieniu i uzasadnieniu wszystkiego.

Zapoznajmy się więc najpierw z tekstem, nad którym w pierwszej części naszych rozważań nad pierwszym Napomnieniem św. Franciszka chcemy się pochylić (ww. 1-7):

[1] Pan Jezus powiedział swoim uczniom; Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przez Mnie. [2] Jeśli znalibyście Mnie, znalibyście z pewnością i mojego Ojca; i odtąd Go znacie i zobaczyliście Go. [3] Mówi do Niego Filip: Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy. [4] Mówi mu Jezus: Tak długo jestem z wami, a nie poznaliście Mnie? Filipie, kto widzi Mnie, widzi i Ojca (J 14, 6-9) mego.
[5] Ojciec mieszka w światłości niedostępnej (por. 1Tm 6, 16) i Duchem jest Bóg (J 4, 24), i Boga nikt nigdy nie widział (J 1, 18). [6] Dlatego tylko w duchu można Go oglądać, bo duch jest tym, który ożywia; ciało na nic się nie przyda (J 6, 64).
[7] Ale i Syna w tym, w czym jest równy Ojcu, nikt nie może inaczej oglądać niż Ojca ani inaczej niż Ducha Świętego.



W CHRYSTUSIE OJCIEC PRZYCHODZI DO NAS


Rozpocznijmy od drugiego akapitu Napomnienia, które jest swego rodzaju kluczem dla lepszego odczytania całości omawianego fragmentu (ww. 5-6):

5Ojciec mieszka w światłości niedostępnej (por. 1Tm 6, 16) i Duchem jest Bóg (J 4, 24), i Boga nikt nigdy nie widział (J 1, 18). 6Dlatego tylko w duchu można Go oglądać, bo duch jest tym, który ożywia; ciało na nic się nie przyda (J 6, 64).

Korzystając z różnych cytatów wziętych z Pisma świętego, które Franciszek tu zbiera, kreśli on i opisuje pewien charakterystyczny dramat oraz pewne niebezpieczeństwo tak dla życia chrześcijańskiego jak i dla naszego życia zakonnego.

Życie zakonne bowiem nie jest ostatecznie niczym innym jak właśnie życiem dla Boga. Wybierając takie życie, aby rzeczywiście żyć jedynie w komunii jedności z Bogiem, człowiek winien zapomnieć wszystko inne. To jest autentyczne znaczenie naszej profesji zakonnej, która prowadzi nas w sposób radykalny ku ideałowi życia człowieka ochrzczonego: uważać się za tych, którzy żyją „dla Boga w Chrystusie Jezusie naszym Panu” ( por. Rz 6, 11).

Jednak Bóg jest Duchem, a więc jest kompletnie różny od nas. W rzeczywistości jest On aż tak bardzo głęboko odmienny od nas, że jakiekolwiek opisy i jego przedstawienia, jakiekolwiek słowa są bezsilne wobec tego Misterium.

Ojciec mieszka w światłości niedostępnej. My ludzie nie możemy zbliżyć się do Niego, nie możemy zbliżyć się do Boga majestatycznego i tajemniczego. Pomyślmy o Mojżeszu któremu Bóg ukazuje się w krzaku ognistym. Pomyślmy o tych ludziach, którym ukazuje się jedynie posłaniec Boży, Anioł Pański. Pierwsze słowa Anioła są zawsze te same: „Nie lękaj się, nie bój się!”. Jeśli pomyślimy o tym, to skutecznie odczujemy tę niedosięgłą wielkość Boga.

I Boga nikt nigdy nie widział. Ze wszystkimi naszymi zmysłami i ze wszystkimi naszymi władzami poznawczymi absolutnie nie potrafimy absolutnie go pojąć.

Człowieka, tego który stoi obok mnie, doświadczam w różny sposób. On jest dla mnie tu obecny. Muszę liczyć się z jego obecnością. Więcej jeszcze: mogę wejść z nim w kontakt w sposób doświadczalny i bardzo żywy, mogę rozmawiać z nim i on może mi odpowiadać. Wielość i rozmaitość wzajemnych więzów łączy mnie z nim. Żyjemy w sposób wypełniony szczęśliwą i przebogatą obecnością drugiego człowieka.

Z Bogiem jednak rzecz jest zupełnie odmienna. Tym niemniej, jako chrześcijanie i jako osoby zakonne, mamy żyć tylko dla Niego, rozmawiać z Nim na modlitwie, istnieć wyłącznie dla Niego. Jednak jest to życie trudne, często w sposób nie do opisania trudny.

„Ciemność” Boga może się dla nas stać dramatyczna, a nawet i niebezpieczna; „ciężar” Boga ciąży nam tym bardziej, im bardziej obawiamy się, że nie damy radę nieść go dalej, a więc uciekamy w znajomość świata materialnego, w którym czujemy się tak bardzo „po ludzku”, bardziej „w domu” i który wydaje nam się ukazywać jako bardziej komfortowy.

Ale Bóg zna wszystkie te nasze trudności, wszystkie te ciężary i wszystkie te nasze potrzeby. On zna również tę egzystencjalną konieczność, która nas popycha ku temu, by chcieć go posiąść w sposób konkretny. Przez to On sam wychodzi ze swej niedostępnej światłości i mimo tego, iż jest duchem, w swoim Synu przyjmuje ciało, staje się człowiekiem jak my. Staje się widzialny dla nas, staje się ludzką bliskością dla nas w swoim Synu Jezusie Chrystusie, który stał się człowiekiem.

Z wielką radością i zauroczony świadomością tej miłości ze strony Boga, Franciszek umieszcza na początku swego napomnienia słowa wzięte z Ewangelii według św. Jana (14, 6-9).

Syn stawszy się człowiekiem jest objawieniem samego Ojca, który jest w niebie. W Chrystusie Ojciec przyszedł aż do nas, widzialny ludzkimi oczami, słyszalny ludzkimi uszami. Chrystus jest drogą, po której Bóg niewidzialny wchodzi w nasz świat, poprzez którą przybliża się tak bardzo po ludzku do nas, objawia się nam.

Lecz Chrystus, Syn Boży stawszy się człowiekiem, jest również naszą drogą do Ojca, który zamieszkuje światłość niedostępną. Kto widzi Jezusa widzi również i Ojca. Kto słyszy Jezusa, słyszy również i słowo Ojca, który go posłał. „Błogosławione oczy, które widzą to, co wy widzicie” (Łk 10, 23). Błogosławieni są ludzie, którzy mogą widzieć Chrystusa, którzy potrafią słuchać Jego słowa. Przez które staje się w konkretny sposób blisko Boga wielkiego i niewidzialnego i do którego o własnych siłach w żaden sposób nie możliwe jest się zbliżyć. W Chrystusie wchodzi on w nasze życie, żyje z nami jako nasz Emanuel, „Bóg z nami”. W Chrystusie Bóg jednoczy się z nami nowym i wiecznym przymierzem. W Nim objawia on drogę, którą trzeba nam prosto przebyć: „Dałem wam przykład, abyście czynili to, co ja uczyniłem” (J 13, 15).

Musimy więc znać Jezusa, kochać go, doświadczać go; musimy przeżywać go na nowo. Później dzięki temu nauczymy się poznawać i kochać Boga Ojca.

Musimy słuchać słów Chrystusa. Następnie usłyszymy, co Bóg ukryty chce nam powiedzieć. Następnie On będzie mógł przynieść nam i całemu naszemu jestestwu Zbawienie, ponieważ po inkarnacji nie ma już żadnej nie do pokonania przepaści między Bogiem a nami. Ta przepaść jest do przebycia ponieważ w Chrystusie to sam Bóg przychodzi do nas, abyśmy właśnie i my mogli iść i przyjść do niego: „On zwiastował pokój wam, którzyście daleko, i pokój tym, którzy blisko, bo przez Niego jedni i drudzy w jednym Duchu mamy przystęp do Ojca” (Ef 2, 17-18).

I jeszcze jedna sprawa, bardzo ważna: musimy patrzeć na Chrystusa Syna Bożego w sposób prosty i czysty. Dlatego też Franciszek kontynuuje:

[7] Ale i Syna w tym, w czym jest równy Ojcu, nikt nie może inaczej oglądać niż Ojca ani inaczej niż Ducha Świętego.


Ponieważ jest On prawdziwie człowiekiem, możemy łatwo zapomnieć że jest On również prawdziwym Bogiem. Tak jak musimy patrzeć uważnie nie ignorując jego człowieczeństwa, tak i musimy, nawet na pierwszym miejscu, w zakresie naszej pobożności nie zapominać o jego boskości.

Musimy oglądać Go w duchu, to znaczy w głębokiej wierze, aby nie zwrócił nam On, jak Filipowi, uwagi: „Już od tak dawna jestem z wami i nie poznaliście mnie?”.

Tylko to przypatrywanie się Mu, rozważanie Go w wierze, może zbawić od błędu wielu ludzi, którzy widzieli Pana w dni swego życia na ziemi, ale widzieli tylko człowieka i nie wierzyli, że on był prawdziwym Synem Bożym, i go odrzucili, wpadając przez to pod sąd Boży. Dotyczy to i nas, ponieważ nieustannie aktualne są słowa Pisma: „Kto wierzy w Niego nie będzie sądzony, lecz kto nie wierzy, już jest osądzony, ponieważ nie wierzy w imię Jednorodzonego Syna Bożego” (J 3, 18). Ale dla tego, kto przyjmuje w prosty czysty sposób, w wierze, misterium bosko-ludzkie Chrystusa aktualna jest także poważne ostrzeżenie: „Kto mnie przyjmuje nie przyjmuje tylko mnie, ale Tego który mnie posłał” (Mk 9, 37). Dlatego dla nas Chrystus jest centrum. On jest drogą do Boga: „Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze mnie”.

W Nim każda trudność jest przezwyciężona, ponieważ Jego człowieczeństwo uczyniło Boga realnie osiągalnym dla naszego zbawienia.


PATRZYMY NA BOGA ZA POŚREDNICTWEM CHRYSTUSA


Nasze chrześcijańskie życie wznosi się lub upada razem z naszą wiarą w Jezusa Chrystusa, poprzez którego i w którym żyjemy prawdziwą wiarą w Boga. „Jest tylko jeden Bóg i tylko jeden Pośrednik między Bogiem i ludźmi, człowiek Jezus Chrystus” (1 Tm 2, 5).

Teraz chcemy spróbować konkretnie pogłębić to nasze dotychczasowe rozważanie o Chrystusie.

1. Co czynimy w naszym życiu zakonnym aby zawsze lepiej poznać misterium Chrystusa? Czy jesteśmy ciekawi by rozważać Go tak, aby odcisnął on swój obraz w naszym duchu? Codzienna lektura Pisma świętego jest dla nas spotkaniem z Bogiem ukrytym, który w Chrystusie stał się dla nas widzialnym i w słowie Chrystusa słyszalnym? W lekturze Pisma odnajdujemy jedynie przepisane ćwiczenie czy też jest ono dla nas oglądaniem Boga? „Albowiem Bóg, Ten, który rozkazał ciemnościom, by zajaśniały światłem, zabłysnął w naszych sercach, by olśnić nas jasnością poznania chwały Bożej na obliczu Chrystusa” (2 Kor 4, 6).

Kiedy czynimy nasze medytacje czy dzieje się cokolwiek podczas tego czytania tak, że widzimy go? Spływa na nas chwała Boża przez oblicze Chrystusa, kiedy odmawiamy różaniec lub kiedy podczas drogi krzyżowej rozważamy wydarzenia pierwszorzędne z Jego życia? Czy doświadczamy coraz bardziej ożywiająco prawdy, że Jego droga wiedzie od Ojca ku nam i od nas ku Ojcu?

Nie zapominajmy tego co Franciszek nam mówi używając słów Pańskich: Duch jest tym, który ożywia; ciało na nic się nie przyda. Nie jest to tylko jakaś pobożna i budująca, historia, lecz widzenie pełne wiary, widzenie w duchu tego, co Bóg objawił nam dla naszego zbawienia w swoim Synu. „O Boże, odnów nas i okaż Twe pogodne oblicze, abyśmy doznali zbawienia” (Ps 80(79), 4).

2. Prośmy zawsze o wiarę głęboką ponieważ ona zawsze jest darem, łaską Bożą. Tylko dzięki wierze możemy widzieć i doświadczyć Chrystusa w jego boskości, w tym że On jest Synem Bożym. Ta wiara, którą Bóg nam dał i której nam zawsze udzieli jeśli będziemy Go prosili, musi jednak pozostać żywa i ożywiająca, powinna być przeżywana przede wszystkim w uwielbieniu: szacunek wobec jego obrazu! Uległość wobec jego słowa! Nie jak my chcielibyśmy ale jak On nam to objawił. Nie czytajmy Pisma św. aby podtrzymać nasze prawa! To byłby „duch ciała”, który niczemu nie służy.

Decydujące jest, że to Chrystus, Słowo Ojca, ma prawo we mnie, a więc „duch Pański” odnosi zwycięstwo nade mną! A więc jest mi podarowana metanoia, przemiana, prawdziwe umartwienie i skrucha serca, pokuta, tak jak ją rozumie Franciszek. Jest to możliwe tylko dzięki postawie szacunku pełnego wiary wobec objawienia Bożego. Tu można po prostu prawdziwie powiedzieć: im bardziej nasza wiara jest pełna szacunku wobec misteriów Boga, tym bardziej jest ożywiająca. Im mniej jest pełna szacunku, tym też bardziej jest indyferentna. A indyferencja jest wszak największym niebezpieczeństwem dla wiary. My omijamy to niebezpieczeństwo tylko dzięki nieustającej modlitwie, prośbie o dar wiary.

3. Poznanie w tej zależności nie oznacza jedynie tego, co określamy mianem „mieć znajomość”. Musimy, jak często czynił to i sam Franciszek, wziąć ten termin w jego biblijnym znaczeniu. Jak to sugeruje zaraz potem: „Kto jednak przylgnął do Pana staje się z Nim jednym duchem” (1 Kor 6, 17).

Proste poznanie nie służy niczemu jeśli się nie kończy i nie wypełnia w miłości. W każdym spotkaniu z Panem nie chodzi tylko o wspomnienie historyczne, gdyż to pozostałoby jedynie poznaniem cielesnym. Ale w każdym spotkaniu z Panem chodzi o to: abyśmy byli postawieni w miłości pod zbawczą wolę i pod dzieło odkupieńcze Boga, który chce żyć z nami w komunii (jedności). W Tajemnicy Wcielenia swojego Syna, Bóg wychodzi ze swej światłości niedostępnej aby objawić nam swoją miłość i aby ofiarować ją nam i uczynić nas jej uczestnikami tak bardzo po ludzku. „W tym objawiła się miłość Boga, że posłał na świat Syna swego Jednorodzonego, abyśmy przez niego mieli życie” (1 J 4, 9).

Ta miłość oczekuje i domaga się naszej odpowiedzi. Św. Bonawentura używa przez to bardzo chętnie słowa: „redamare”, „contraccambiare amore”, odwzajemniać miłość! Mamy odpowiedzieć na miłość Bożą za pośrednictwem naszej miłości. Odwzajemnić ją! W tej miłości realizuje się poznanie; w takim zaś poznaniu wzrasta miłość. Wszystkie nasze tzw. „ćwiczenia pobożne” (lektura Pisma św., Różaniec, Droga Krzyżowa, itd) mają wartość jako żywe wyrazy tej wielkiej miłości wobec tego wielkiego celu, który czyni nas szczęśliwymi i błogosławionymi: Kto widzi mnie widzi i Ojca.

W takim właśnie uszczęśliwiającym widzeniu wypełnia się najgłębsze znaczenie naszego życia zakonnego.

Tłum.: Innocenty A. Kiełbasiewicz, ofm
Za: Esser Kajetan, ofm, Le ammonizioni di San Francesco,
A.S.S.C. Editrice, Roma 1982
[ed. 5], ss. 7-17.




Wróć do spisu treści