NAPOMNIENIA ŚW. FRANCISZKA Z ASYŻU - NAPOMNIENIE XIII - FRANCESCO - WIRTUALNY CZASOPIS FRANCISZKAŃSKI

Przejdź do treści

NAPOMNIENIA ŚW. FRANCISZKA Z ASYŻU - NAPOMNIENIE XIII

BIBLIOTHECA FRANCESCANA > NAPOMNIENIA ŚW. FRANCISZKA



NAPOMNIENIE TRZYNASTE

CIERPLIWOŚĆ

  
 
Stare przysłowie reńskie mówi: „Nic nie zwodzi nas bardziej niż ludzie”. Na własny użytek moglibyśmy powiedzieć to w sposób tyle piękny co i mocny: „Nic nie zwodzi nas bardziej niż my sami”. Nic nie stanowi większego niebezpieczeństwa dla naszego życia zakonnego jak złudzenia. Bez dwu zdań, jako zakonnicy bardziej jesteśmy narażeni na to niebezpieczeństwo niż na niebezpieczeństwo zupełnej ślepoty. Oczywiście, wydaje się, iż powinniśmy o tym dobrze wiedzieć. Wydaje się, że powinniśmy nosić w sobie najdokładniejszy z możliwych obraz samych siebie, a to ponieważ co najmniej dwa razy dziennie, czyniąc sobie rachunek sumienia, wkraczamy w światło Bożej łaski; każdego dnia w kontakcie ze Słowem Bożym, Boże światło i Boża prawda wkraczają na naszą drogę życia; poprzez codzienne rozmyślanie stajemy przecież tak blisko Świętego Świętych, samego Boga, jak to tylko możliwe; każdego dnia w celebracji liturgicznej, poprzez swoje słowo i swoje dzieła, w cudowny sposób Bóg wypowiada wobec nas swoje „Effatha! - Otwórz się!” (por. Mk 7, 34) i rzeczywiście otwiera nasze oczy i nasze uszy. Powinniśmy więc znać siebie doskonale!
 
Niestety, mimo wszystko, doświadczamy nieustannie, że podlegamy jednak temu niebezpieczeństwu iluzji o sobie i tak trwamy w swoich sądach, iż wydaje się nam a nawet przypisujemy sobie to, kim tak naprawdę w ogóle nie jesteśmy i czego wcale nie posiadamy. Z takiej z gruntu fałszywej iluzji często wyrasta równie fałszywa pewność siebie. Uporczywie wierzymy, że uda nam się doprowadzić do końca wszystko tylko i wyłącznie własnymi siłami. Wierzymy, że potrafimy bardzo wiele a nawet że jesteśmy zdolni do wszystkiego. Przez takie fałszywe poczucie bezpieczeństwa, które nas zwodzi i karmi złudzeniami, każda dobra rada, każde napomnienie pełne mądrości skierowane pod naszym adresem pozostaje bezowocne. Wprost przeciwnie, osoba zakonna, która wpadła w sidła złudzeń o sobie, irytuje się, gdy ktoś wskazuje jej właściwą drogę i jest pełna smutku, gdy zostaje napomniana. Dzieje się tak, ponieważ wszystko to dobro i mądrość stoi w sprzeczności i walczy z obrazem, który sama dla siebie o sobie wymalowała. Doświadcza więc goryczy i bólu, jeśli znajdzie się ktoś, kto ośmieli się choćby delikatnie zarysować ten, uczyniony własną ręką, „święty” wizerunek.

Są dwa zasadnicze momenty w życiu chrześcijańskim, kiedy to owe złudzenia odnośnie do siebie samego w sposób szybki i wyraźny zostają obnażone; są to momenty gdy życie domaga się od nas postawy pokory i postawy cierpliwości. Właśnie w tym przypadku chętnie pokazujemy swoje prawdziwe oblicze. Przy czym momenty te są o tyle bardziej uciążliwe o ile bardziej pokora i cierpliwość, potrzebne dla zwykłego ludzkiego współżycia, są bardziej niezastąpione we współżyciu ludzi we wspólnotach zakonnych.
 
Podczas niniejszych konferencji wprowadzających w świat Napomnień naszego serafickiego Ojca już kilkakrotnie poruszaliśmy problematykę pokory. Oto powinniśmy „być poddanymi wszystkim ze względu na miłość Bożą”, „być gotowymi aby służyć wszystkim”, „w relacjach z innymi uważać się za mniejszych”. Bez takiej pokory nie mogą istnieć wspólnoty franciszkańskie. A cierpliwość? Czyli wspieranie się, wzajemne, jeden drugiemu, okazywanie sobie cierpliwości, według słów Apostoła: „Jeden drugiego brzemiona noście i tak wypełniajcie prawo Chrystusowe” (Ga 6,2). Ponieważ pokora i cierpliwość są tak przeciwne naszemu egoistycznemu JA i są tak bardzo przytłaczające dla osoby, która rozumuje tylko w kategoriach czysto ludzkich, nasze JA bardzo często jest gotowe przejść obok tych dwu tak bardzo fundamentalnych postaw i uchylić się od niewygodnych obowiązków, które ze sobą niosą.
 
Franciszek, dobrze znając tę wzajemną relację, daje nam nieomylną wskazówkę, która ma nam pomóc - już bez żadnych złudzeń - rozpoznać „na ile wielka jest w nas cierpliwość i pokora”. Dokładnie wskazuje nam moment, który decyduje o tym, czy istotnie posiadamy te dwie, tak bardzo niezastąpione, fundamentalne postawy dla życia chrześcijańskiego i franciszkańskiego.
 
[1]Błogosławieni pokój czyniący, bo nazwani będą synami Boga. Nie może poznać sługa Boży, ile ma cierpliwości i pokory, dopóki się wszystko dzieje po jego myśli. [2]Gdy zaś przyjdzie czas, kiedy ci, którzy powinni postępować według jego woli, zaczną mu się sprzeciwiać; ile wtedy okaże cierpliwości i pokory, tyle jej ma, nie więcej.

 
W TRUDNOŚCIACH MIERZYMY NASZĄ CIERPLIWOŚĆ
 
Jeśli samo tłumaczenie powyższego tekstu nie należy do trudnych , to jednak już jego interpretacja do łatwych nie należy:

[1] (…) Nie może poznać sługa Boży, ile ma cierpliwości i pokory, dopóki się wszystko dzieje po jego myśli.
 
Sługa Boży, zakonnik jako sługa Boży, zakonnica jako służebnica Boża! To sformułowanie stawia wszystko we właściwym kontekście i jest warunkiem „sine qua non” dla dotarcia do właściwej interpretacji omawianego Napomnienia. We wcześniejszym, jedenastym Napomnieniu poruszaliśmy już pokrótce to zagadnienie bycia i stawania się „sługą Bożym”: jest to człowiek który całkowicie i we wszystkim, zarówno wewnętrznie jak i zewnętrznie, oddaje się Bożemu panowaniu. To człowiek, który jak Chrystus - w szczególny sposób „Sługa Jahwe - Sługa Boży” - pozwala, aby wola Boża całkowicie wypełniała się na nim. „Sługa Boży” należy do „naśladowców Boga jako dzieci umiłowanych” (Ef 5, 1). Spogląda on nieustannie na Pana i czyni to co u swego Pana widzi (por. Np 6, 1; LZ 28). I dlatego właśnie sługa Boży winien cechować się głęboką pokorą i wielką cierpliwością ponieważ Bóg „jest pokorą, jest cierpliwością”, jak to Franciszek z uniesieniem wyznaje w jednej ze swych modlitw (por. KLUw 4).
 
Bóg jest pokorą: służy nam przez fakt stworzenia i utrzymywania świata przy życiu: „Ojciec mój działa aż do tej chwili i Ja działam” (J 5, 17). Bóg służy nam przez swoją pełną miłości opatrzność oraz uprzedzającą i towarzyszącą nam nieustannie łaskę. Zawsze kroczy po ścieżkach najniższych i zawsze jest gotowy wybaczyć nam każdą przewinę. Bóg jest również cierpliwością: ma zdumiewająco wielką cierpliwość w stosunku do nas, grzeszników; mimo tego wszystkiego, co w nas i w naszym życiu grzeszne, nieustannie wspiera nas z wręcz cudowną cierpliwością.
 
Jako naśladowca Boga sługa Boży powinien więc usilnie starać się posiąść ducha pokory i cierpliwości, jak do tego wzywa nas Apostoł: „Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni! Przebaczajcie sobie, tak jak i Bóg nam przebaczył w Chrystusie„ (Ef 4, 32) oraz na innym miejscu: „Bądźcie więc naśladowcami Boga, jako dzieci umiłowane, i postępujcie drogą miłości (Ef 5, 1-2). Tak więc nie mówimy tu jedynie o emocjonalnych zrywach czy pojedynczych i spontanicznych momentach, lecz o czymś o wiele trwalszym. Ze wszystkich sił winniśmy starać się, obie te fundamentalne dla życia wspólnotowego zasady praktykować, wpatrując się w przykłady pokory i cierpliwości Boga. Dlatego więc pokora i cierpliwość sługi Bożego winny jaśnieć w stopniu heroicznym. I dlatego też również winno to być nieustannie przedmiotem naszego rachunku sumienia!
 
Niestety nie jest to możliwe kiedy wszystko idzie po naszej myśli. Wtedy bardzo łatwo jest być cierpliwym, z pewnością jednak nie jest to cierpliwość prawdziwa. Zawsze przyjemniej jest płynąć z wiatrem niż pod wiatr! Jednak przyjemności związane z tym, że wszystko idzie po naszej myśli, są w gruncie rzeczy jednym wielkim oszustwem. Tylko w poważnej polemice wzrastamy i umacniamy się. Podobnie jest i tu! „Dopóki się wszystko dzieje po jego myśli…”. Właśnie, jeśli tak się dzieje, to zbyt łatwo pozostajemy w obrębie tylko tego wysiłku, który ma na celu jedynie poszukiwanie samego siebie, a który tak naprawdę, ciągle na nowo, ukazuje nam brzemienne w skutkach źródło grzechu pierworodnego i nie zostawia żadnego miejsca dla tych najważniejszych postaw chrześcijańskich, którymi są pokora i cierpliwość. Lecz jeśli nasze pragnienia i nasza wola połączą się z pragnieniami i wolą Boga, wtedy taka egoistyczna postawa, zostaje zwyciężona i przestaje podlegać skutkom grzechu pierworodnego a świętość zostaje osiągnięta. Jeśli jednak w człowieku nie ma jedności z Bogiem, wtedy - zgodnie z jego własnymi pragnieniami - wzrastają w nim opory i sprzeciw. Niemniej jednak również w takich sytuacjach mogą umacniać się w człowieku tak pokora jak i cierpliwość!
 
[2]Gdy zaś przyjdzie czas, kiedy ci, którzy powinni postępować według jego woli, zaczną mu się sprzeciwiać; ile wtedy okaże cierpliwości i pokory, tyle jej ma, nie więcej.

Jeśli ktoś, po kim nie oczekujemy, że będzie działał zgodnie z naszymi oczekiwaniami i co do którego nie możemy mieć nawet krztyny nadziei, że choćby raz uczyni coś zgodnie z naszą wolą, zrobi coś przeciwnego, wtedy rzeczywiście niejednokrotnie bardzo trudno zachować nam pokorę i cierpliwość. Lecz jeśli jest to ktoś, kto ma obowiązek działać według naszych oczekiwań i poleceń, i nie czyni tego, a nawet robi coś dokładnie przeciwnego, wtedy niechybnie dana jest nam okazja sprawdzenia, w jakim stopniu jesteśmy pokorni i cierpliwi.
 
Franciszek ma zupełną pełną rację: posiadamy tylko tyle cierpliwości i pokory, ile przy takich okazjach okazujemy! Tyle i nic więcej! Jeżeli w tym momencie nie wpadamy w złość, nie podnosimy głosu, co więcej, nie tracimy pewności siebie lecz mimo wszystko innych wspieramy i jesteśmy gotowi im służyć, wtedy rzeczywiście okazujemy się być naśladowcami Boga w pokorze i w cierpliwości. W tym przypadku, rzecz jasna, jakkolwiek może to wzbudzać w nas autentyczny lęk i zakłopotanie, to zdajemy sobie dobrze sprawę z tego, że nie jest łatwo być prawdziwie sługą Bożym. Ten sposób bycia należy do zupełnie innego porządku aniżeli ten naturalny, w którym panują naturalne, tylko - powiedzielibyśmy - czysto ludzkie myśli i pragnienia. W nim nie dokonuje się miary i wartościowania na sposób ludzki lecz panuje w nim absolutnie prawo Boże. W takich więc sytuacjach bez błędu okazuje się również i to, czy nasze przepowiadanie o Królestwie Bożym w życiu franciszkańskim jest wyrażeniem przeżywanej prawdy czy też tylko zwyczajną grą słów.
 
Być może też to, co doświadczamy w takich i podobnych sytuacjach powoduje, że rumienimy się ze wstydu. Ale i to doświadczenie może przynosić zbawienne owoce, ponieważ daje okazję do tego, byśmy „nie błądzili już więcej w naszych iluzjach o sobie”, lecz uczyli się sądzić siebie samych właśnie według miary Bożej.

Jeśli tak zaczniemy czynić, to też prawdziwie doświadczymy pocieszenia ze strony Słowa Pańskiego, które przecież głosi: „poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8, 32).


CIERPLIWOŚĆ W ŻYCIU WSPÓLNOTOWYM

Mówiąc najogólniej: ludzie nie słuchają zbyt chętnie prawdy, zwłaszcza prawdy pod swoim adresem. Bardziej wolą pozostawać więźniami złudzeń, które sami o sobie tworzą. Z tego względu niezwykle trudno jest im pomóc, nawet w najważniejszym momencie ich życia. Oczywiście, po tym, gdy gwałtownie zareagują na zwróconą im uwagę, powiedzianą im prosto w oczy prawdę, nikt więcej nie zaryzykuje już powtarzania tego kolejny raz. I w końcu, nawet ci, którzy winni poczuwać się do odpowiedzialności i zwracać uwagę na nieprawidłowości, nie znajdują w sobie więcej odwagi, aby realizować to względem takich właśnie osób. Tak więc doprowadzają one do tego, że nikt ich w żaden sposób nie dotyka a iluzje ich, z biegiem czasu, stają się nawet swego rodzaju nienaruszalnym tabu. Jednak Franciszek wcale się tym nie przejmuje i stara się ruszyć to, co innym może wydawać się już nie do ruszenia. W momencie, kiedy jego naśladowcy pragną zacząć stawać się prawdziwie - w głęboko biblijnym sensie tego sformułowania - „sługami Bożymi”, Franciszek odziera ich z nawet najbardziej skrytych złudzeń i iluzji, wyrywa z nich najbardziej skryte korzenie postępowania i postaw, które sprzeciwiają się temu świętemu zamierzeniu. Inaczej nie wypełniłby powierzonego mu zadania bycia ojcem i przewodnikiem w życiu duchowym. Teraz już tylko do nas samych należy szeroko otworzyć się na jego słowa, tak jasne i tak wyraźnie wskazujące nam jedyną właściwą drogę:
 
1. Czy więc gotowi jesteśmy wyrzec się wszystkich oszustw w stosunku do siebie samych i porzucić wszelkie iluzje o sobie, które tak pielęgnowaliśmy do tej pory? Czy gotowi jesteśmy, choć jeden raz, do czego nakłania nas trzynaste Napomnienie, prawdziwie przymierzyć swoje życie codzienne do miary życia Bożego? Czy mamy odwagę, również wtedy, gdy wiąże się to z nieprzyjemnymi niespodziankami, prawdziwie sprawdzać według Bożej miary to, czy jesteśmy sługami, służebnicami Bożymi, czy też nadal jesteśmy niewolnikami naszego egoistycznego JA? Kto bowiem patrzy zawsze i wszędzie na Boga i osądza siebie w świetle Bożej woli, ten dopiero może stawać się sługą lub służebnicą Bożą, w postawie prawdziwej, wielkiej cierpliwości i prawdziwej, głębokiej pokory.
 
2. Musimy jednak być bardzo ostrożni, gdy czynimy sobie ten rachunek sumienia, a to z powodu kolejnego niebezpieczeństwa, które niepostrzeżenie zastawia na nas sidła: w tym sądzie nad sobą samym i nad fundamentalnymi postawami w naszym chrześcijańskim życiu, nie możemy nigdy pozwolić, aby wpłynęła nań ta jedna, konkretna „okoliczność”: „dopóki się wszystko dzieje po jego myśli”. Dopóki ona trwa, póki wszystko dzieje się po naszej myśli, nasz sąd nigdy nie będzie wiarygodny. W ten sposób ponownie wpadlibyśmy w niebezpieczne złudzenia oraz iluzje na swój temat. Jak mówi przysłowie: „Siła nie wzrośnie z wiatrem życzliwym”. Gdybyśmy wcześniej odpowiednio mądrze rozważyli to wszystko, to z całą pewnością, zupełnie inaczej mogłoby wyglądać nasze dotychczasowe życie.
 
3. Dlatego też przeciwności mają wielkie znaczenie. Niekiedy nawet są po prostu konieczne, nieodzowne. Dzięki nim możemy wzrastać i jakby hartować się, szczególnie wtedy, kiedy przeciwności przychodzą od osób, które „mają obowiązek działać według naszych oczekiwań i poleceń”. Jest to bardzo wyjątkowo szczególny moment w naszym życiu: możemy wzrastać i hartować się w cierpliwości, kiedy osoby te „zaczynają się nam sprzeciwiać”. Tak więc, to jedynie dzięki naszym wspólnotom, w wyjątkowo lecz i prawdziwie błogosławiony sposób, stajemy się sługami Bożymi i naśladowcami Boga w cierpliwości i pokorze.
 
Ponieważ dla każdej wspólnoty ludzi, którzy jeszcze ciągle podlegają konsekwencjom grzechu pierworodnego i w związku z tym jeszcze nie żyją jako święci w pełnej harmonii z pragnieniami i wolą Bożą, pokora i cierpliwość są niezbędnymi, uprzednimi warunkami dążenia do tego; brak tych cnót wprowadza te wspólnoty w stan zagrożenia jedności, a nawet potrafi je zniszczyć. Wspierać innych i mimo wszystko być gotowym służyć innym należą do postaw i zachowań niezbędnych w naszym życiu wspólnotowym. Nasze wspólnoty potrzebują jednakowo obu tych fundamentalnych postaw i związanych z nimi zachowań, jeśli mają być prawdziwie błogosławieństwem dla wszystkich, tak wewnątrz jak i na zewnątrz. Jednak, tak czy inaczej, musimy wyznać: któż z nas o tym myśli? Któż z nas wystarczająco zdaje sobie z tego sprawę?
 
Trzynaste Napomnienie św. Franciszka poważnie potraktowane w swojej treści i głębiej rozważone, może działać zbawiennie. Stałoby się wtedy dla nas i dla naszych wspólnot prawdziwym błogosławieństwem: dla nas, ponieważ dzięki niemu możemy stać się prawdziwymi sługami i służebnicami Boga, dla naszych wspólnot zaś, ponieważ stałyby się one wspólnotami sług Bożych w Królestwie Bożym. A to dlatego, ponieważ Królestwo Boże jest właśnie tam, gdzie ludzie żyją pod panowaniem Boga.

 
 
Za: Esser Kajetan, ofm, Le ammonizioni di San Francesco,
A.S.S.C. Editrice, Roma5,, s. 183-192.
Tłum.: Innocenty A. Kiełbasiewicz, ofm
 

Napomnienie XII          Napomnienie XIV

Wróć do spisu treści