NAPOMNIENIA ŚW. FRANCISZKA Z ASYŻU - NAPOMNIENIE XI - FRANCESCO - WIRTUALNY CZASOPIS FRANCISZKAŃSKI

Przejdź do treści

NAPOMNIENIA ŚW. FRANCISZKA Z ASYŻU - NAPOMNIENIE XI

BIBLIOTHECA FRANCESCANA > NAPOMNIENIA ŚW. FRANCISZKA



NAPOMNIENIE JEDENASTE

NIKT NIE POWINIEN SIĘ GORSZYĆ GRZECHEM BLIŹNIEGO

W poprzednim Napomnieniu Franciszek zwracał uwagę na to, jaką postawę powinni przyjąć jego naśladowcy wobec własnych grzechów. Obecnie mówi o grzechach innych ludzi i rozważa, jak powinien się do nich ustosunkować franciszkanin. Dotyka tu bardzo ważnego tematu, który ma wielkie znaczenie nie tylko w naszym osobistym życiu, lecz przede wszystkim w życiu klasztornej wspólnoty.
I tak jak Kościół, który pielgrzymuje na ziemi zmierzając do wypełnienia, jest Kościołem grzeszników i jako nieskalana oblubienica Chrystusa zagrożony jest słabością i ułomnością swoich członków, tak samo zagrożona jest nasza wspólnota, jako grupa ludzi w Kościele. Jak długo też święty Kościół jest równocześnie Kościołem grzeszników - i nim pozostaje, aż udoskonali Go Pan w momencie paruzji  tak długo obecne będą w naszym życiu klasztornym dwa aspekty: świętość i grzeszność.
Zdając sobie z tego sprawę Franciszek udziela swoim naśladowcom wiele wskazówek jak powinni zachowywać się w podobnych wypadkach. Jedną z najważniejszych z nich jest jedenaste Napomnienie, któremu poświęcić chcemy niniejsze rozważanie.

[1]Słudze Bożemu tylko jedno nie powinno się podobać: grzech. [2]I jakikolwiek grzech jakaś osoba popełniłaby i z tego powodu sługa Boży niepokoiłby się i gniewał, ale nie z miłości, gromadzi sobie winę (por. Rz 2, 5). [3]Ten sługa wiedzie życie prawe, wolne od przywiązań, który się nie denerwuje i nie gniewa na nikogo. [4]I błogosławiony jest ten, który nic sobie nie zatrzymuje, oddając co jest cesarskiego, cesarzowi, a co jest Bożego, Bogu (Mt 22, 21).

 
POGARDA DLA GRZECHU I MIŁOŚĆ GRZESZNIKÓW

[1]Słudze Bożemu tylko jedno nie powinno się podobać: grzech.

W tym zwięzłym zdaniu używa Franciszek po raz pierwszy wyrażenia, które w toku Napomnień zabrzmi jeszcze często: "sługa Boży". Pojęcie to jest pochodzenia biblijnego. "Sługą Bożym" nazywają prorocy Starego  Testamentu Mesjasza. Młody Kościół określa w ten sposób, jak na to wskazują Dzieje Apostolskie, Chrystusa. "Sługa Boży" jest określeniem, którego używa Chrystus dla nazwania członków Nowego królestwa Bożego. I czyż Maryja w wielkiej godzinie swego życia nie nazwała się "służebnicą Bożą" (Łk 1,38)? Sługa Boży to człowiek, który  - jak Chrystus - jest posłuszny Bogu, który uznaje we wszystkim królowanie Boże; krótko mówiąc: człowiek w służbie Boga. Jest on w istocie obywatelem królestwa Bożego, który oddał się Bogu jako Panu całkowicie do dyspozycji, zobowiązując się do wypełnienia Bożej woli.

Sługa Boży nie żyje już dłużej według własnego "widzimisię", lecz w pełnej zależności od Boga (notabene trzy śluby mają nas uczynić sługami Bożymi). Wpatruje się on zawsze w Pana i Króla Bożego królestwa (Ps 122) i we wszystkim orientuje się na Niego, przejmuje myśli Boże, to znaczy każdą sytuację rozważa pod kątem zamysłów Bożych, zadań, jakie mu Bóg przez nią wyznacza. Sługa Boży bierze na siebie wolę Bożą i pragnie tego, czego pragnie Bóg. Stąd do tego, co robi odnoszą się słowa: "Bądźcie więc naśladowcami Boga, jako dzieci umiłowane..." (Ef 5,1). W ten sposób, przez posłuszne wpatrywanie się w Boga sługa Boży będzie coraz bardziej upodabniał się do Boga, stając się dzieckiem Bożym, synem Ojca w niebie. Nie jest więc sługą dlatego, że musi, lecz jest sługą Pana dlatego, że jest synem.

Obydwa pojęcia: "być sługą Bożym" i "być dzieckiem Bożym" są tylko różnymi perspektywami tej samej rzeczywistości: ciągłego posłuszeństwa Bogu, Panu i Ojcu. Ale Bóg jest całkowicie inny - dlatego możemy Go spotkać jedynie w postawie wielkiej czci i pokory, jak modlił się św. Franciszek: "Kim Ty jesteś, o Panie, a Kim ja?"

Temu, kto jako sługa Boży wpatruje się zawsze w Pana i nieustannie kieruje się ku Niemu w swoich myślach, woli, sądach, czynach i postępowaniu, temu "musi się tylko jedno nie podobać: grzech". Wszystko inne przyjmuje z ręki Pana, we wszystkim innym poddaje się woli Bożej. Tylko jedno powinno mu się nie podobać, jednego powinien nienawidzić: grzechu.

Grzech jest sprzeciwieniem się Bogu. Czyni z ludzi sługi diabła - przeciwnika Bożego. Poprzez grzech odrzuca człowiek ład Boży i próbuje sobie - wbrew Niemu - założyć własny ład, który, ponieważ zwraca się  przeciw Bogu, jest nie-ładem i rodzi chaos. Grzech jest zawsze zgubą dla królestwa Bożego, ponieważ przez niego człowiek przestaje być sługą Bożym. Dlatego  właśnie tylko jedno nie powinno się słudze Bożemu podobać: grzech. Musi go znienawidzić z całej siły. Nie powinien w nim mieć upodobania, ani nosić się z nim, nigdy nie może się do niego przyzwyczaić. Czynić tak powinien nie z miłości własnej, z dumy, że jest cnotliwy, lecz ze względu na samego Boga.

[2]I jakikolwiek grzech jakaś osoba popełniłaby i z tego powodu sługa Boży niepokoiłby się i gniewał, ale nie z miłości, gromadzi sobie winę (por. Rz 2, 5).

Musimy znienawidzić grzech z całego serca, gdyż jest on czynem wrogim Bogu. Powinniśmy  nieustannie dystansować się względem niego. Inaczej jednak wyglądać powinna nasza postawa względem tego, który ten grzech popełnia. Niektórzy, także spośród osób zakonnych, oburzają się bardzo na grzeszników, potępiają ich i nie chcą mieć z nimi nic wspólnego. W tym miejscu odkrywa Franciszek przyczynę takiej postawy: osoby takie uważają się za lepsze, są dumne ze swego rzekomego skarbca cnót, sądzą, że są doskonalszymi. Jako tacy, stoją we własnych oczach ponad grzesznikami  i "z góry" sądzą ich i potępiają. Są przekonani, chociaż głośno tego nie mówią, że im się to zdarzyć nie może. To są chrześcijańscy faryzeusze, którzy pełni zarozumiałości z powodu własnego pobożnego życia gardzą innymi: "Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie..." (Łk 18,11).

Korzeniem takiej postawy jest egoizm, zakochanie się w samym sobie. U takich ludzi wszystko krąży - także pobożność - wokół ich własnego "ja". Ich bogactwem, którym, jak wierzą, mogą się wykazać i które jest powodem ich wynoszenia się ponad innych, jest, jak mówi Franciszek, grzech gromadzony na swoją własną zgubę.

Sługa Boży zaś jest "dotknięty miłością". Jego boli grzech jako ułomność, ponieważ z jego powodu przerwana zostaje miłość między Bogiem a grzesznym człowiekiem, gdyż poprzez grzech człowiek odważył się zbuntować przeciw władzy Bożej, chcąc tym samym samego siebie postawić ponad Boga. Dlatego w tym momencie wzywana jest miłość. Św. Franciszek powiedział: "I kiedy widzimy lub słyszymy, że ludzie źle mówią lub źle czynią albo bluźnią Bogu, my błogosławmy i dobrze czyńmy, i chwalmy Boga, który jest błogosławiony na wieki" (1Reg 17,19). Dlatego rośnie w nim stale miłość do grzeszników; pragnie im pomóc, aby na nowo odrodziła się w nich miłość Boga. Człowiek taki żyje według wskazań Apostoła: "Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni! Przebaczajcie sobie, tak jak i wam Bóg przebaczył w Chrystusie. Bądźcie więc naśladowcami Boga, jako dzieci umiłowane i postępujcie drogą miłości, bo i Chrystus was umiłował, i samego siebie wydał za nas w ofierze i dani na wdzięczną wonność Bogu" (Ef 4,32 - 5,2). Tak wygląda właściwa postawa chrześcijanina wobec grzeszników.

[3]Ten sługa wiedzie życie prawe, wolne od przywiązań, który się nie denerwuje i nie gniewa na nikogo. 4I błogosławiony jest ten, który nic sobie nie zatrzymuje, oddając co jest cesarskiego, cesarzowi, a co jest Bożego, Bogu (Mt 22, 21).

W tym momencie Napomnienie bierze dziwny i może nawet niezrozumiały dla nas obrót. Franciszek wiąże je bowiem z problemem wewnętrznego ubóstwa: kto rzeczywiście "żyje bez własności" i "nie zatrzymuje nic z siebie dla siebie" (por. LZ 29) ten wie, że wszelkie dobro pochodzi od Boga (por. Np 8,3). Zawsze i wszędzie zwróci Bogu to, co jest Jego własnością. Jako wierny sługa Boży nie przywłaszczy sobie niczego, gdyż wie, że wszystko jest darem Bożym. Oddaje więc "Bogu to, co należy do Boga". I dlatego, że jest zupełnie ubogi i że wszelkie dobro odnosi do Pana Boga (1Reg 17,17), nie znajduje powodów, dla których grzech miałby go denerwować, czy oburzać. Taki zakonnik wyznać może wraz z Franciszkiem: "Wydaję się sobie największym grzesznikiem, bo gdyby Bóg jakiegoś zbrodniarza obdarzył tak wielkim miłosierdziem, jak mnie, to byłby dziesięć razy bardziej uduchowiony, aniżeli ja" (2C 123). Tak wygląda postawa człowieka prawdziwie ubogiego, który rzeczywiście prowadzi "życie bez własności". Tak wygląda także prawdziwa pokora, która nie jest możliwa bez prawdziwej braterskiej miłości względem grzeszników. Taką żywą miłość - której się tu wymaga -  posiąść może tylko ten sługa Boży, który jest prawdziwie ubogi i pokorny. Dumny i zarozumiały faryzeusz, będąc bezkrytycznym wobec samego siebie, nie jest ani ubogim, ani pokornym i dlatego też nie ma w nim miłości. Nie służy więc pomocą innym, lecz raczej walczy przeciw nim: obraża, przeklina i potępia. Postępuje inaczej niż Bóg, nie jest zatem sługą Bożym.

 
POKORA POWSTRZYMUJĄCA NAS OD SĄDZENIA

Pewne sformułowania, które spotykamy w tym Napomnieniu dziwić mogą dzisiejszego człowieka. Zastanawiając się jednak nad całością musimy przyznać, że nie straciły one nic ze swojej aktualności. Przede wszystkim ukazują nam biblijną perspektywę myślenia Franciszka - pełny sens jego wypowiedzi zrozumieć można jedynie w świetle Pisma świętego. Napomnienia są więc drogowskazami na drodze realizacji życia według Ewangelii. Rozważmy zatem szczegółowo obecne Napomnienie:

1/ Czy żyjemy jak "słudzy Boży", jak "służebnice Boże"; jak to często wyznajemy modląc się psalmami, do czego zresztą nakłania nas Franciszek? Im poważniej i wnikliwiej spróbujemy na to pytanie odpowiedzieć, tym lepiej poznamy, ile nam jeszcze brakuje, w jak nikły sposób odpowiadamy naszym życiem na Bożą łaskę, jak mało przyczyniamy się do wzrostu darów Bożych w Jego miłości i jakimi jesteśmy "złodziejami w skarbcu Bożym". Z takiego poznania wyrasta pokora sługi Bożego, pokora, która rodzi skromność i strzeże przed surowym sądzeniem i krytykowaniem!

2/ Jak reagujemy na nasz osobisty grzech? Czy odrzucamy go? A może mamy zbytnią skłonność do usprawiedliwiania się? Wskazywałoby to, że jeszcze sobie z nim nie poradziliśmy. Czy do grzechu, który ma miejsce w naszym życiu podchodzimy tak samo poważnie, jak do grzechu innych ludzi? Z takiego uczciwego poznania siebie rośnie pokora, która chroni nas przed wszelkim bezlitosnym i faryzejskim sądzeniem takich samych, jak my grzeszników!

3/ Czy rzeczywiście oddajemy "Bogu to, co należy do Boga"? Czy uznajemy, że wszelkie dobro w naszym życiu jest Jego dziełem i Jego własnością? Czy świadomi jesteśmy tego, że wobec Niego jesteśmy zupełnie ubodzy? Że wszystko jest Jego darem? Nie lekceważmy tych pytań! Chodzi tu bowiem o poważny rachunek sumienia, który dopiero wtedy zaowocuje, gdy przeprowadzimy go możliwie szczegółowo. Niech nam pomogą tutaj słowa św. Antoniego: "Są ludzie, którzy wierzą, że wszelkie dobro, które dzieje się w nich, zawdzięczają sobie samym; są też tacy, którzy wprawdzie przyznają, że dobro od Boga pochodzi, jednakże sądzą, że zasłużyli sobie na nie; są również i tacy, którzy chełpią się z dobra, którego  w rzeczywistości wcale nie posiadają; albo też i tacy, którzy pogardzają innymi, chcąc równocześnie, by wszyscy widzieli dobro, które jest ich własnością".

Opisuje zatem Antoni cztery kategorie ludzi pysznych, stanowiące dokładne przeciwieństwo ubogich w duchu. Podobnie czynił faryzeusz, który wynosząc się nad celnika dziękował Bogu za to, że nie jest jak on (Łk 18,11). Zatem tylko świadomość, przeniknięta głęboką wiarą, że wszystko jest darem Boga, potrafi ustrzec nas przed tym, abyśmy nie stali się takimi pysznymi i bezkrytycznie podchodzącymi do siebie faryzeuszami, którzy "gromadzą sobie winę" i nie zostaną usprawiedliwieni (Łk 18,14). Tylko prawdziwie ubogi potrafi spotkać się z grzesznikiem w miłości.

4/ Czy z miłości pomagamy grzesznikom, jak przystało pokornym i biednym, czyli franciszkanom? Czy postępujemy zgodnie z upomnieniem naszego Założyciela: "I niech się strzegą, aby się nie gniewali i nie denerwowali z powodu czyjegoś grzechu, bo gniew i zdenerwowanie są i dla nich, i dla innych przeszkodą w miłości" (2Reg 7,3)? Tak postępując nie będziemy przeszkadzać miłości, lecz sprawimy, że za naszym pośrednictwem rozpali ona grzesznika i wprowadzi go z powrotem na drogę do Boga.

Jak widzimy, jedenaste Napomnienie św. Franciszka jest szczególnie ważne dla życia naszych wspólnot. A ten, kto będzie się nim kierował, służył będzie wzrastaniu królestwa Bożego, które jest przecież królestwem miłości i pokoju! Wtedy wypełnimy też podstawowy warunek życia w królestwie Bożym, który formułuje św. Paweł w Liście do Kolosan: "Jako więc wybrańcy Boży - święci i umiłowani - obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem, jeśliby miał ktoś zarzut przeciw drugiemu: jak Pan wybaczył wam, tak i wy" (Kol 3,12-13).

Za: Esser Kajetan, ofm, Le ammonizioni di San Francesco,
A.S.S.C. Editrice, Roma5,, s. 125-136.
 Tłum.: Innocenty A. Kiełbasiewicz, ofm

Napomnienie X          Napomnienie XII

Wróć do spisu treści