NAPOMNIENIA ŚW. FRANCISZKA Z ASYŻU - NAPOMNIENIE XII - FRANCESCO - WIRTUALNY CZASOPIS FRANCISZKAŃSKI

Przejdź do treści

NAPOMNIENIA ŚW. FRANCISZKA Z ASYŻU - NAPOMNIENIE XII

BIBLIOTHECA FRANCESCANA > NAPOMNIENIA ŚW. FRANCISZKA



 
 
NAPOMNIENIE DWUNASTE
JAK ROZPOZNAĆ DUCHA PAŃSKIEGO

 
W Liście do Rzymian Apostoł Paweł mówi o chrześcijanach, że są to ludzie, podążający drogą ducha nie zaś drogą cielesności i kontynuuje swą myśl w następujących słowach: „aby to, co nakazuje Prawo, wypełniło się w nas, o ile postępujemy nie według ciała, ale według Ducha. Ci bowiem, którzy żyją według ciała, dążą do tego, czego chce ciało; ci zaś, którzy żyją według Ducha - do tego, czego chce Duch. Dążność bowiem ciała prowadzi do śmierci, dążność zaś Ducha - do życia i pokoju. A to dlatego, że dążność ciała wroga jest Bogu, nie podporządkowuje się bowiem Prawu Bożemu, ani nawet nie jest do tego zdolna. A ci, którzy żyją według ciała, Bogu podobać się nie mogą. Wy jednak nie żyjecie według ciała, lecz według Ducha, jeśli tylko Duch Boży w was mieszka. Jeżeli zaś kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten do Niego nie należy” (Rz 8, 4-10).

To, co Apostoł określa jako „ciało”, nie jest tylko prostym określeniem cielesności człowieka, czymś w rodzaju antytezy duszy; nie jest również jedynie wymiarem seksualnym, czymś w na podobieństwo siedliska złych pożądań; jest też czymś o wiele więcej, aniżeli to wszystko, co w człowieku obciążonym grzechem pierworodnym „jest nieprzyjacielem Boga”, a co wzmaga w nas opór przeciwko Niemu i przeciwko Jego woli, a więc naszym egoistycznym JA, które na skutek grzechu pierworodnego wychwala samo siebie, poczytuje się za wszechmocne, świecące przykładem przed innymi oraz pragnące tylko siebie samego. Ono nieustannie przeszkadza nam stawać się prawdziwymi sługami i służebnicami Boga. To ono zawsze mówi: „ma być jak chcę JA, a nie jak chcesz ty”; nie chce służyć Bogu, lecz chciałoby, aby wszyscy i wszystko służyło tylko jemu. Dlatego zawsze jest i będzie aktualne zdanie: „A ci, którzy żyją według ciała, Bogu podobać się nie mogą”. W życiu nas, chrześcijan, tak być jednak nie powinno, „ponieważ Duch Boży w nas mieszka”. Istotnie „miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz 5, 5). Za pośrednictwem chrztu świętego chrześcijanin uwolniony zostaje się od jakiejkolwiek podległości sobie samemu, własnemu egoistycznemu JA, zrzuca więzy niewoli i poddaństwa własnemu JA. „Nie jesteśmy dłużnikami ciała, byśmy żyć mieli według ciała” (por. Rz 8, 12) lecz jesteśmy dziećmi Boga, „albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi” (Rz 8, 14).

Chrystus stał się dla nas posłuszny aż do śmierci i zrealizował przez to swoją modlitwę zawierającą się w słowach: „Ojcze, bądź wola Twoja, nie jak Ja chcę, ale jak Ty” (Por. Mt 26, 39-42); dzięki temu też jesteśmy odkupieni i wyzwoleni z niewoli Szatana, i jeszcze bardziej z niewoli naszego własnego, egoistycznego JA (por. Np 10). W mocy chrztu świętego możemy być ludźmi, którzy nie pozwalają się prowadzić duchowi własnego egoizmu lecz duchowi Bożemu. Od momentu sakramentalnego obmycia łaską, i bardziej jeszcze od chwili otrzymania daru Ducha Świętego w sakramencie bierzmowania, istotne stają się dla nas słowa Apostoła: „Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie?” (1 Kor 6, 19). Chrześcijanin nie stoi już więcej z dala od Boga, od teraz części własnego JA, lecz jest z Bogiem ściśle związany, stoi po stronie Boga. I w ten sposób nie jest też już niewolnikiem własnego egoistycznego Ja lecz sługą Bożym (por. Np 11).

Tak więc być sługą Bożym znaczy tak naprawdę być władcą, królem, jak o to modli się Kościół; znaczy to również być posłusznym, dać się prowadzić we wszystkim duchowi Bożemu, duchowi dziecięctwa Bożego: „Ten zaś, kto się łączy z Panem, jest z Nim jednym duchem” (1 Kor 6, 17).

To wielki dar łaski odkupienia. W ten sposób jesteśmy blisko Boga; w ten sposób jesteśmy w najintymniejszy sposób z nim związani. Duch Boży w nas żyje i my jesteśmy świątynią Ducha Świętego. Gdybyśmy tylko zwrócili na to odrobinę uwagi to z pewnością brakłoby nam tchu z wrażenia. W rzeczywistości bowiem: „miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz 5, 5). Czy kiedykolwiek w zupełności zdołamy pojąć ten cud miłości Bożej, w to, bezwarunkowo niezasłużone, wprowadzenie w intymność życia Bożego? Czy nie powinniśmy być głęboko wdzięczni wobec tych nieskończonych cudów-darów udzielanych nam przez Boga? I czy możemy pozostawać wobec nich tak bardzo bierni i tak bardzo obojętni? Czyż nie powinniśmy raczej zawsze widzieć siebie obdarzonych przez miłosierną miłość Boga, który pochyla się nad nami i pragnie wznieść nas ku sobie! Tak, winniśmy być wdzięczni i to zarówno w słowach, jak i w uczynkach!

Decydująca jest tu właśnie wdzięczność czynu! Zawiera się ona przede wszystkim w tym, że „dajemy się prowadzić Duchowi Świętemu”, że jesteśmy otwarci na Jego działanie. Nie możemy nigdy zapominać, iż nasze trzy zakonne śluby - posłuszeństwo, ubóstwo i czystość - mają utrzymywać nas w otwartości, aby Duch Boży mógł w nas i przez nas działać zawsze w sposób wolny i niczym nie przeszkodzony.

I wszystko to seraficki nasz Ojciec Franciszek zawarł w sposób głęboki i porywający a jednocześnie i bardzo zasadniczy w swym przepowiadaniu. Nauczanie o Duchu Pańskim, który zwycięża ducha ciała, czyli nasze egoistyczne JA, stanowi centralną część nauczania Biedaczyny na temat chrześcijańskiego życia. Wszyscy jego naśladowcy winni usilnie „pragnąć posiąść Ducha Pańskiego wraz z Jego uświęcającym działaniem (por. 2 Reg 10, 8). O wysiłku w realizacji tego pragnienia Franciszek poucza nas nieustannie i z wielką pewnością siebie w wielu miejscach, również i w omawianym obecnie Napomnieniu. Oto jego tekst:

[1]Tak można poznać, czy sługa Boży ma ducha Pańskiego: [2]jeśli jego ciało nie będzie wynosiło się pychą - bo ono zawsze jest przeciwne wszelkiemu dobru - z tego powodu, że Pan czyni przez niego jakieś dobro, [3]lecz jeśli we własnych oczach uważałby się raczej za lichszego [niż jest][1] i mniejszego od wszystkich innych ludzi.


OD EGOISTYCZNEGO JA DO DUCHA PAŃSKIEGO
  
Przejdźmy teraz do przedstawienia poszczególnych myśli św. Franciszka, jednak nie według sensu literalnego tekstu, lecz sięgając do prostoty i rzeczywistych intencji Biedaczyny.

[1]Tak można poznać, czy sługa Boży ma ducha Pańskiego

W dwunastym Napomnieniu Franciszek daje swoim naśladowcom trzy wskazówki, jakby trzy znaki rozpoznawcze, które wplecione w codzienny rachunek sumienia pomagają nam dostrzec wyraźnie to, czy Duch Pański może kierować nami w sposób wolny i bez przeszkód: czy „posiadamy Ducha Pańskiego z jego uświęcającym działaniem”; czy pozwalamy prowadzić się zawsze i wszędzie Duchowi Chrystusa; czy przylegamy do Pana  i jesteśmy jednym Duchem z Nim: w myśli i w sądzie, w chceniu i działaniu, jedno w całej swej postawie. Z tych wskazówek, danych nam tutaj przez Franciszka można, innymi słowy, łatwo rozpoznać czy życie nasze obraca się jedynie wokół naszego egoistycznego JA, uczynionego centralnym punktem odniesienia dla wszystkich spraw, czy też w pośrodku wszystkiego jest Bóg? czy poszukujemy bardziej siebie samych czy też we wszystkim i przez wszystko tylko samego Boga. Chodzi tu więc o trzy wskazania odnośnie do życia pokutą ewangeliczną, pomagające nam rozpoznać czy w ogóle oraz na ile prawdziwie i realnie jesteśmy braćmi i siostrami od pokuty, którzy całkowicie odcięli się od siebie samych i własnego egoistycznego JA a zdecydowanie zwrócili się ku Bogu.

[2]jeśli jego ciało nie będzie wynosiło się pychą - bo ono zawsze jest przeciwne wszelkiemu dobru - z tego powodu, że Pan czyni przez niego jakieś dobro

Nic bardziej nie podkreśla, nie akcentuje Franciszek w swym nauczaniu, niż to, co zawarte jest w tej prawdzie biblijnej, która objawia, iż „Bóg jest dawcą wszelkiego dobra”. Wszystko to, co w naszym życiu jest dobre, pochodzi od Niego: „I wszelkie dobro odnośmy do Pana Boga najwyższego i uznawajmy za Jego własność, i dziękujmy za wszystko Temu, od którego pochodzi wszelkie dobro. I on sam, najwyższy, jedyny i prawdziwy Bóg, niech ma, odbiera i otrzymuje wszelką cześć i uszanowanie, wszelkie uwielbienia i błogosławieństwa, wszelkie dziękczynienia i chwałę, On, który ma wszelkie dobro, który sam jest dobry” (1 Reg 17, 17-18); „ponieważ po grzechu pierworodnym wszystko dawane nam jest jako jałmużna. Ów wielki Jałmużnik użycza jej z wielkiej litości i godnym i niegodnym” (2 C 77). I nie inaczej wyznaje Biedaczyna w omawianym obecnie Napomnieniu dwunastym.

Świadomość tego, iż „Bóg jest dawcą wszelkiego dobra” jest fundamentalną podstawą dla tzw. ubóstwa wewnętrznego, dla prawdziwego ubóstwa w duchu, które we wszystkim widzi niezasłużony dar wolnej woli Bożej. Ten, kto jest prawdziwie ubogi, staje wobec Boga i w każdym dobru jakie spotyka na swojej drodze widzi „działanie mieszkającego w nas Ducha Pańskiego”. I za każde dobro czuje się wobec tego Ducha pełnym wdzięczności dłużnikiem.
 
Ponieważ nasze egoistyczne JA zawsze jest nieprzyjacielem każdego dobra, dlatego też zawsze chciałoby zająć tylko dla sobie Boże dary. Jak to poetycko wyraził jeden z autorów: „z pewnością stara się ono także od łez wziąć dla siebie małe odszkodowanie”. Nasze egoistyczne JA chciałoby przypisać wszystko swojemu własnemu chceniu i pragnieniu, swoim własnym zdolnościom i kwalifikacjom. Chciałoby mieć wszystko pod kontrolą oraz tylko i wyłącznie dla siebie, jak skarb. Tak wielu wpada w to niebezpieczeństwo: podczas gdy wokoło piętrzą się niezliczone skarby cnoty, oni ciągle na nowo wbijają się w pychę z powodu swych prywatnych dokonań. W związku z tym nie dziwią chyba nikogo słowa św. Antoniego Padewskiego, który przestrzega i wzywa do wielkiej ostrożności, gdy mówi: "trudno jest dokonywać wielkich dzieł, nie karmiąc w sobie samozadowolenia z ich realizacji”. Jeżeli więc nawet tak wielcy święci doświadczali takiego niebezpieczeństwa, to o ileż bardziej my winniśmy nieustannie trwać w pogotowiu! Dlatego pierwszą oznaką braku Ducha Pańskiego, pierwszą oznaką, że opanował nas duch egoistycznego JA, zawsze przeciwnego Bogu, jest zarozumiałość. Sługa Boży napełniony Duchem Pańskim winien więc nieustannie trwać w ubóstwie wewnętrznym, w ubóstwie ducha, które wyraża się i zawiera w prawdzie, że każde dobro od Boga pochodzi i jest tylko Jego własnością.

[3]lecz jeśli we własnych oczach uważałby się raczej za lichszego [niż jest]...

Cóż tak naprawdę zostanie jeśli od tego kim obecnie jesteśmy i co posiadamy odetniemy to wszystko co Pan zrobił dla nas i przez nas od momentu naszego chrztu i bierzmowania, od pierwszej spowiedzi świętej i najświętszej Ofiary Eucharystycznej, co uczynił przez nasze chrześcijańskie życie w domu rodzinnym, co On sam uczynił przez nasze życie religijne i społeczne? Jeśli szczerze i w prostocie poprowadzimy taką obserwację i dokonamy szczerego rachunku sumienia, to z łatwością spostrzeżemy, jak wielkimi miernotami i biedakami jesteśmy: „bo my z własnej winy jesteśmy cuchnący, nędzni i przeciwni dobru, skłonni i chętni do złego, Pan bowiem tak mówi w Ewangelii: Z serca pochodzą i wychodzą złe myśli, cudzołóstwa, nierząd, zabójstwa, kradzieże, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, złe spojrzenia, fałszywe świadectwa, przekleństwa, głupota. Wszystko to zło z wewnątrz, z serca człowieka pochodzi i to plami człowieka” (1 Reg 22, 6-8). Kim bylibyśmy i co mielibyśmy jeśli sam Bóg nieustannie nie okazywałby nam swego miłosierdzia i litości! Podobna szczerość wobec siebie, która „Bogu oddaje to co do Boga należy", jest fundamentalną podstawą chrześcijańskiej pokory. Brat Mniejszy, czyli człowiek pokory, żyje nieustannie w świadomej wdzięczności wobec Boga, który jest tak bezinteresownym ofiarodawcą. Zwycięża własne egoistyczne JA, ponieważ przypisuje wszystko Duchowi Pańskiemu, który działa w nim. Ta więc pokora jest druga oznaka tego, czy sługa Boży posiada Ducha Pański. W takim ubogim słudze Bożym jakakolwiek pycha, która niszczy nasze życie w królestwie Bożym i podkopuje nasze duchowe fundamenty, jest zwyciężana. Niemniej jednak ostrzega nas ponownie św. Antoni Padewski i to używając sformułowań bardzo drastycznych: "Cóż może być bardziej okropnego wobec Boga i wobec ludzi jak nie pycha zakonnika? Nie pomoże niebo aniołom pysznym: "Jak może pomóc klasztor pełnemu pychy zakonnikowi"? (IV, 177). Jako więc słudzy i służebnice Boży powinniśmy zabiegać o to, by zawsze mieć przed oczyma to, na ile jesteśmy ubogimi w Panu i przed Panem!

[3](…) i mniejszego od wszystkich innych ludzi.
 
Ta trzecia wskazówka, którą daje nam Franciszek, stawia przed nami chyba wymaganie najtrudniejsze, które naprawdę dotyka najdelikatniejszych pokładów naszego JA. Bądźmy szczerzy! Każdy z nas, w najgłębszej tajemnicy, pragnie być kimś. Kiedy, naturalnie w absolutnej tajemnicy, porównujemy siebie z innymi, często wtedy poczytujemy siebie jako z pewnością lepszych i ważniejszych; i wtedy bardzo trudnym jest nam trzymać się tego, że jednak jesteśmy mniej ważni i tak naprawdę nędzniejsi od innych ludzi. Dlatego Franciszek wskazuje nam to jako fałszywy punkt wyjścia w patrzeniu na siebie!
 
Nigdy nie możemy się porównywać z innymi: to zbyt łatwo prowadzi do próżności i do samozadowolenia. Dlatego jeszcze raz napomina nas św. Antoni Padewski: „Grzesznik winien trzymać nieustannie przed oczyma całe swoje działanie, rozważać je często i sumiennie z wielkim żalem i w ten sposób przynosić godne owoce pokuty. Kto nieustannie trzyma przed oczyma swoje własne JA, ten będzie znajdować tylko motyw do płaczu” (IV, 202).

Według tego co zawiera dwunaste Napomnienie ważna jest tylko ta jedna rzecz: patrzeć na miłość Bożą i na działanie Ducha Pańskiego w naszym życiu. Dopiero w tym porównaniu potrafimy odkryć to, co zaniedbaliśmy i zaniechaliśmy. Jeśli postawimy przed naszymi oczyma wszystkie te łaski z którymi nie podjęliśmy współpracy, wtedy dostrzeżemy z pewnością, że jesteśmy najmniej ważni spośród wszystkich ludzi. I wtedy też jeszcze lepiej i głębiej zaczynamy rozumieć niżej zacytowane słowa Franciszka, nie traktując ich jako przesadną choć pobożną egzaltację: „Dobra Pańskie starał się ukrywać w tajni swego serca. Nie chciał otwierać się na sławę, co mogłaby stać ,się mu przyczyną upadku. Często, kiedy tłum go błogosławił, odpowiadał w tych słowach: „Jeszcze mogę mieć synów i córki, nie chwalcie mię jakobym już był pewny wytrwania. Nie trzeba chwalić nikogo, czyj kres jest jeszcze niepewny. Gdyby tylko ten, kto pożyczył, zechciał mi odebrać pożyczkę, to zostałbym jedynie z ciałem i duszą, które i człowiek niewierzący posiada”. To mówił do ludzi chwalących go. A do siebie zaś mówił tak: „Franciszku, gdyby Najwyższy zbójowi dał tak wielkie łaski, jak tobie, to byłby mu bardziej wdzięczny, niż ty!” (2 C 133).

Prostoduszna samoświadomość, a przede wszystkim serdeczna wdzięczność za liczne łaski Boże jest tym, co wyróżnia chrześcijanina, gdy sługa Boży posiada Ducha Pańskiego i już więcej nie patrzy na siebie oczyma własnego JA, zakochanego w sobie!

 
CZY POTRAFIMY BYĆ MNIEJSI OD WSZYSTKICH INNYCH LUDZI?

Pewną ręką, swymi słowami dwunastego Napomnienia Franciszek odkrywa sekretne rany duszy. Z podobnie pewną ręką, ów subtelny znawca ludzi i pewny przewodnik dusz, wskazuje nam odpowiednie lekarstwo.
 
Z pewnością każdy z nas ma to przeczucie, że dzięki tym szczerym i prostym słowom możemy bezpiecznie otworzyć własne serce wobec tego nauczyciela życia chrześcijańskiego. W ten sposób pragnie również formować naszą codzienność w kierunku życia zgodnego z Duchem Pańskim. Chcemy to przedstawić za pośrednictwem kilku wskazówek:
 
1. Pozwalamy prowadzić się naszemu egoistycznemu JA czy Duchowi Pańskiemu? Czy naprawdę usiłujemy „posiąść Ducha Pańskiego z jego uświęcającym działaniem” zarówno w myślach, w sądach jak i w naszym zachowaniu się? Takie pytania są decydujące dla naszego życia chrześcijańskiego. Oczywiście przez swoje dzieło zbawienia udzielone nam na drodze sakramentalnej Bóg czyni z nas swoje umiłowane dzieci: „Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy” (1 J 3, 1). Świadomość otrzymania tego daru powinna nas napełniać niesamowitą radością. Jednak radość ta nie może zapominać o słowach: „wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi” (Rz 8, 14). Czy jednak jesteśmy synami Bożymi z powodu darowanej nam miłości oraz z powodu miłosnego posłuszeństwa Duchowi Bożemu? Czy jesteśmy synami Bożymi zarówno w byciu jak i w działaniu? Czy naprawdę jesteśmy przejęci naśladowaniem we wszystkim Ducha Pańskiego a nie ducha własnego egoistycznego JA? I w ten sposób dokonuje się nasze nowe codzienne zadanie!
 
2. Nieustannie też powraca pytanie czy wystarczająco mocno staramy się o postawę wewnętrznego ubóstwa? Czy oddajemy Bogu, ze wszystkimi konsekwencjami, w sposób zewnętrzny i wewnętrzny, to co do Boga należy? Czy przyznajemy mu bez nadmiernej egzaltacji i bez jakiegoś samozadowolenia, każde dobro w naszym życiu? Dlatego wyznajemy z wiarą, Pan dał wszystko słudze Bożemu jako bezinteresowny podarunek: „Cóż masz, czego byś nie otrzymał? A jeśliś otrzymał, to czemu się chełpisz, tak jakbyś nie otrzymał?" (1 Kor 4, 7). Franciszek bierze to słowo Apostoła z wielką powagą. Z niespotykaną wiarą pozwala - jak o tym świadczą jego Pisma - aby przeniknęły one na wskroś całe jego jestestwo, aż po najdrobniejsze szczegóły swojej codzienności. W ten sposób udało mu się do końca zachować postawę ubogiego wobec Boga, ubogiego całkowicie otwartego na działanie Ducha Bożego.
 
Ponieważ Franciszek niczego sobie nie przywłaszczył, Bóg mógł za jego pośrednictwem dokonać każdej rzeczy. Z innej strony powinniśmy również i my prosić jeśli bierzemy taką postawę wobec Boga w sposób wystarczająco odpowiedzialny. Przede wszystkim czy widzimy w tym cokolwiek grzesznego? Św. Antoni Padewski nie waha się widzieć w tym nawet pewnego rodzaju negację Boga a więc coś co znacznie przeszkadza naszej osobistej relacji wobec Boga: „Najwyraźniej nie pojmuje łaski Bożej ten, kto sobie przypisuje dobro, które dokonuje”. Okrada on Boga z Jego własności i sam chciałby wejść w posiadanie tego na wyłączność. Od tak wielkiego nieszczęścia może uchronić jedynie ubóstwo wewnętrzne.
 
3. Czy staramy się wystarczająco, aby osiągnąć tę prostoduszną samoświadomość, aby posiąść ten niezbędny fundament pokory? Czy też zdaje się nam nieco przesadnym, gdy Franciszek naucza, że powinniśmy zawsze widzieć siebie lichszymi od innych ludzi? Powinniśmy jednak posłuchać i wypełnić to wskazanie w swoim życiu. Być może pomocnym będzie nam w tym słowo błogosławionego brata Idziego, który mówi: „Kiedy rozmyślasz nad dobrem, które Bóg ci uczynił, winieneś z pokorą skłonić swą głowę; i kiedy rozważasz o swoich grzechach, również podobnie powinieneś ją skłonić!”.
 
Do jakiego zachowania poczuwamy się przed Bogiem, tak samo winniśmy zachować się wobec innych, zgodnie z innymi słowami bł. Idziego: „Błogosławiony ten, który poczytuje się za tak małego wobec ludzi, jak małym poczytuje się wobec Boga”. W ten sposób człowiek traci wszelkie poczucie wyższości i wszelką pychę, wszelkiego „ducha cielesnego”, ponieważ wszystkiego oczekuje ze strony „Ducha Pańskiego i jego uświęcającego działania”.
 
Tak też wypełnimy prośbę-napomnienie Apostoła: „Dopełnijcie mojej radości przez to, że będziecie mieli te same dążenia: tę samą miłość i wspólnego ducha, pragnąc tylko jednego, a niczego nie pragnąc dla niewłaściwego współzawodnictwa ani dla próżnej chwały, lecz w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie. Niech każdy ma na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale też i drugich!" (Flp 2, 2-4).
 

Za: Esser Kajetan, ofm, Le ammonizioni di San Francesco,
 A.S.S.C. Editrice, Roma5,, s. 171-182.
Tłum.: Innocenty A. Kiełbasiewicz, ofm

 
[1] Sformułowanie nie występujące w polskim tłumaczeniu pism, jednak nieodzowne dla zrozumienia tekstu ojca Essera (przyp. moje - tłumacza).
 
 

Napomnienie XI          Napomnienie XIII

Wróć do spisu treści